niedziela, 12 sierpnia 2012

Reklamacja i co z niej wynikło.

Niedziela
 Odebrałam ostatnio buty z reklamacji w Lejdis, koło koktajlu. Buty były nienaprawione i opatrzone opinią do której nikt się nie przyznał, chociaż widniała pod nią imienna pieczątka.  Z uwagi na koszt butów, miałam ogromną ochotę dać je pani Karolinie S. z adnotacją żeby je sobie wsadziła gdzieś, ale po rozmowie z panią Rzecznik praw konsumenta, postanowiłam oddać sprawę do sądu konsumenckiego. Okazało się, że owa pani S. jest dobrze znana pani Rzecznik z podobnych spraw. Zanim jednak trafiłam do rzecznika, byłam w inspekcji handlowej i nie polecam tej instytucji, gdyż miałam wrażenie, że chcą mnie tam zbyć i bylebym tylko nie chciała ich angażować w żadną sprawę. Nie pozwolono mi zrobić ksero dokumentów, tylko wysłano mnie w miasto w poszukiwaniu punku ksero, a znalezienie go w centrum nie jest łatwe szczególnie dla kogoś, kto nie wie gdzie go szukać. Zbyć się nie dałam, ksero zrobiłam, teraz czekam co będzie dalej, o efektach poinformuję. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz