sobota, 25 lutego 2012

Podwyższamy, Ok, ale co dalej?

25 luty sobota
Z każdej niemal strony jestem atakowana informacjami na temat podwyższenia wieku emerytalnego. To jest znakomity pomysł, jeden z wielu podobnych naszego rządu. Jestem za mogę pracować, czemu nie? Pytanie tylko kto mi da pracę? Kto w ogóle da pracę tylu ludziom starszym, skoro wszyscy chcą zatrudniać pięknych i przede wszystkim młodych, zwłaszcza że co roku jest dużo nowego narybku. Mamy odwieczny już problem z bezrobociem, sama byłam i wkrótce ponownie będę jego ofiarą. Za kilka lat skończę czterdzieści lat i jestem za stara na pracę dla wielu potencjalnych pracodawców. Co będzie, gdy będę miała dwadzieścia lat więcej? Poza tym kto jest w stanie wyobrazić sobie murarza, tynkarza, stomatologa czy fryzjerkę prawie siedemdziesięcioletnią? Ja mam bujną wyobraźnię, a mimo to nie mogę sobie tego wyobrazić. Możliwa jest tylko taka alternatywa, że rząd ma w zanadrzu jeszcze parę reform zdrowotnych, czy lekowych, takich jak ta ostatnia, wtedy nie wszystkich będzie stać na leczenie i problem z emeryturami rozwiąże się sam, mówiąc wprost - umrze śmiercią naturalną. Na razie póki co, mam cichą nadzieję, że jednak sama nie dożyję swojej emerytury. Pozdrawiam.

sobota, 18 lutego 2012

Dzień Kota, pogadanki i czytelnictwo.

18 luty sobota
Wczoraj był dzień kota, mam trzy każdy inny, każdy ma własne zdanie w kwestii ulubionego pokarmu, miejsca do spania czy zajęć na dzień. Pierwszy, Tytek, indywidualista, cały dzień najchętniej śpi w ciepłym i miękkim miejscu, smakosz sushi i surowego mięsa. Drugi, Kacper, młodszy o rok trochę marudny chce by zajmować się tylko nim, kot po strasznych przejściach, z traumą po dziś dzień, smakosz serków waniliowych i sushi. Trzeci, najmłodszy, Kubuś, wieczny dzieciak, nie lubi sushi za to uwielbia tuńczyka z puszki. To tyle o rodzinie, któregoś wieczoru miałam szczerą chęć obejrzeć film znanego reżysera, tyle, że przed projekcją była pogadanka ludzi z branży, którzy ów film scena po scenie zaczęli omawiać, po paru minutach czułam się tak, jakbym ten seans już obejrzała. Nie wiem czemu mają służyć podobne wstawki, ale mnie one odbierają chęć na oglądanie filmów. Dzięki nim poprawiam statystykę w czytelnictwie. Pozdrawiam.

środa, 8 lutego 2012

Pali się?

8 lutego środa
Wychodząc wczoraj z domu poczułam na klatce zapach spalenizny, w takim molochu to raczej żaden ewenement, zwykła rzecz przypalone ziemniaki. To też nie zwróciłam na to uwagi. Wracałam do domu dwie godziny później i wchodząc po schodach poczułam całkiem silny już zapach spalenizny, ponieważ ja należę do tej mniejszości (o czym przekonałam się nieraz!), która działa sama nie czekając aż ktoś to za mnie zrobi, zaczęłam pukać do mieszkań i w końcu zadzwoniłam po straż pożarną. Przyjechali szybko, podałam wszystkie istotne szczegóły, więc wiedzieli co i gdzie. Nie wiedziałam tak do końca tylko tego, czy ktoś jest w mieszkaniu czy nie. Z trudem otworzyli podwójne drzwi i gdy to im się udało, na cały blok buchnął dym taki, że nie dało się oddychać i nic nie było widać. Strażacy kazali schować się do mieszkań i pozamykać drzwi. Ciekawość była jednak silniejsza i nie wszyscy się dostosowali. Przewietrzyli, kurczaka z piekarnika wyciągnęli i po akcji. Policja spisała protokół. Ja mam jednak w tej sprawie dwa pytania, po pierwsze czy ci, którym rozwalili drzwi mogą i czy będą się mnie czepiać za to, że wezwałam straż? A po drugie, a to już nie pytanie tylko wniosek, uważam, że strażacy powinni zarabiać najlepiej ze wszystkich służb ratunkowych. Ja wdychałam dym tylko tego dnia i do dzisiaj boli mnie gardło, oni znoszą to na co dzień. Pozdrawiam.

piątek, 3 lutego 2012

Jak jest zima, to musi być zimno, wiadomo.

3 luty, piątek
Dzięki Bogu już piątek, ostatni dzień pracy w tym tygodniu. Ale nie o tym, tylko o mrozie,
który mrozi, nie tylko wszystko co żyje, ale też kulturę w narodzie. Tak się złożyło, iż ostatnio sporo jeździłam komunikacją miejską i z przykrością stwierdzam, że kierowcy w autobusach są jakby mniej kulturalni, a co gorsza niektórzy z nich traktują pasażerów jak zło konieczne. Czekałam w środę na ,,26,, które spóźniło się prawie pięć minut, zmarznięci podobnie jak ja pasażerowie mieli nadzieję na rozgrzanie się w autobusie, jakież było ich i moje zdziwienie kiedy okazało się, że w autobusie wcale nie było za ciepło. Czyżby zawiodło ogrzewanie? A może kierowca go nie włączył? Miałam wrażenie, że stopy przymarzły mi do podłogi, aż się zdziwiłam, że jednak udało mi się wysiąść z autobusu, pomijam fakt, że podjechał on pod przystanek tak by drzwi otworzyły się akurat na jedyną w tym miejscu ślizgawkę. Gratuluję wyczucia i umiejętności! Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam.