poniedziałek, 24 stycznia 2011

Wspomnienie

24 stycznia poniedziałek
W piątek był Dzień Babci, od tego roku ten dzień będzie rocznicą śmierci mojej Babci. Tak, moja Babcia odeszła od nas w święto wszystkich babć. Odeszła, bo chociaż źle się czuła, pogotowie nie chciało przyjechać. Kiedy w końcu przyjechali po południu, było już za późno. Miała osiemdziesiąt siedem lat, ale może żyła by gdyby pomoc przyszła w porę. Zawsze mi się wydawało, że Babcia będzie wieczna, bo przeszła w życiu wiele, miała kilka zawałów serca, udar, podczas którego leżała w śpiączce. Lekarze byli pewni, że z niego nie wyjdzie, wyszła, była w pełni sprawna, nawet rozwiązywała krzyżówki, a odeszła tak niespodziewanie w Dniu Babci.

środa, 19 stycznia 2011

Smutna refleksja, czyli samo życie.

19 stycznia środa
Siedziałam sobie na kanapie i słuchałam radia, jakby nigdy nic, aż tu podają komunikat o potrąceniu dwóch osób na przejściu. Jednak z nich zginęła na miejscu, druga jest ciężko ranna. Jak słyszy się takie informacje, ciarki człowieka przechodzą i zmuszają do refleksji. Jakże często przechodząc po pasach, czuję jak kierowca ''skrobie mi marchewki'' na piętach, bojąc się że nie zdąży przejechać. W takich sytuacjach jak ta wyżej wspomniana, człowiek nie wie czy wróci do domu, nawet jeśli wyszedł tylko na chwilę. Ile z moich znajomych, bliższych, czy dalszych, zginęło lub zostało ciężko rannych w wypadkach na pasach, oczywiście z winy kierowcy. Kary, jeśli w ogóle można tu mówić o karze, biorąc pod uwagę konsekwencje ich czynów, są mało karne. Ich zachowanie i nieuzasadniony pośpiech, zmieniają czyjeś życie nieodwracalnie, niestety. Wyklepać samochód można, życia i zdrowia ludzkiego - nie. Moja refleksja, gdyby kary były surowsze i nieuchronne, może nie jeden kierowca zastanowiłby się, czy warto się śpieszyć rozjeżdżając pieszych na pasach. Miejska Turystka.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Misz masz, czyli co z ta pogodą?

17 stycznia poniedziałek
No i proszę, była zima jesienią, jest przedwiośnie zimą. Woda z lodem stoi na chodnikach, chociaż osobiście taki zestaw wolałabym w szklance, a nie szklankę na ulicy. Przynajmniej jest ciepło.
Jak to w Polsce, co człowiek to opinia, a co dwóch, to trzy. Jedni twierdzą, że zimy już nie będzie, inni (widzowie konkurencji, jak mniemam), że styczeń zaskoczy nas jeszcze mrozem. Ja telewizji nie oglądam, nie ze względów ideowych, a dlatego, że wysiadł mi telewizor. Nie wiem, czy w ogóle warto go naprawiać i czy mnie stać na naprawę. Nie oglądam już parę miesięcy i żyję, co gorsza mam więcej czasu na inne rozrywki.
Nie mogę doczekać się zorganizowanych wycieczek z Przewodnikiem, spotkania ze znajomymi już trochę ludźmi i ciekawostek o moim mieście. Pozdrawiam.

niedziela, 9 stycznia 2011

Wielkie granie na Jurka zawołanie,czyli WOŚP znowu gra

9 stycznia niedziela
Jest koncert noworoczny z Wiednia, jest koncert styczniowy Owsiaka. O ile sam dyrygent WOŚP budzi mieszane uczucia, to jego Wielka Orkiestra tylko super pozytywne. To wspaniale, że bawiąc się samemu można przy okazji komuś pomóc, albo się przebadać. Z takiej okazji skorzystała moja Mama, która bez błagania o skierowanie i potem długiego czekania, udała się do kardiologa. Przyznam, że i mnie zdarzyło się korzystać z porady specjalisty w ramach ''Białej Niedzieli''.
I pomyśleć, że już za rok będzie dwudziestolecie WOŚP, aż trudno uwierzyć, wydaje się że tak niedawno to wszystko dopiero się rozkręcało. Szczytna idea, szczytne cele, oby jak najwięcej było muzyków, instrumentów i widzów. Kolejnych jubileuszy Szanowna Orkiestro! Miejska Turystka.

sobota, 8 stycznia 2011

Woda nade mną, woda pode mną, a wspomnie rzecz wspaniała

8 stycznia sobota
Tak, ja też wolę mróz i śnieg na chodnikach, przynajmniej miękko jest lądować, jakby co. Udało mi się dotrzeć do mojej dawnej podstawówki (wstyd przyznać ile lat upłynęło), na koncert WOŚP. Było naprawdę fajnie, komuś pomogłam, a na dodatek spotkałam koleżanki z klasy i dawną nauczycielkę chemii. Żeby nie było niejasności - z chemią lubiłyśmy się średnio, a z nauczycielką nawet bardzo.
Jedno co mnie zastanowiło, to to czy za moich szkolnych lat też było tak głośno? Przyznam szczerze, uszy trochę mnie bolały od tego wrzasku. Moje koleżanki, których dzieci chodzą do naszej starej budy, twierdzą, że my też dawałyśmy czadu. To co się dziwić następcom? Pozdrawiam.

czwartek, 6 stycznia 2011

K-2011, czyli Miejska Turystka znowu nadaje.,

6 stycznia czwartek
No i proszę, ani się człowiek nie obejrzał jak się o rok postarzał. Kładł się spać mając te trzydzieści ... lat, a wstał o rok starszy i z czego to się cieszyć? Zaczęłam pisać, znowu ponieważ, po pierwsze - przedłużono blogowanie w ''Naszym Olsztyniaku", a po drugie - zarzucono mi dezercję, a to chyba jest karalne? No, tak ale czas na temat, a tematem tego postu jest to, co mnie dobija i chyba nie jestem w tym odosobniona, a mianowicie sytuacja na chodnikach.
Im więcej chodzę, tym bardziej trafia szlak i jasna cholera. Zamiast zbić lód, wtedy, gdy byłoby to możliwe, zasypuje się go kolejnymi tonami soli i piasku. Skutek? Brak miękkiej soli w sklepach. Efekt? Zniszczone buty i połamane kończyny na nierównościach. Nie wspomnę już o tym, co wieszają przechodnie na zarządcach chodników. Sól to jeszcze można zastąpić, na przykład tymiankiem nawet podobno zdrowszy, ale gips? No bo i czym, tekturą? Dobrze mi ironizować, ale ludzie starsi albo mamy (czy też babcie), pchające wózek z maleństwem to dopiero mają problem.
Pozdrawiam wszystkich. Miejska Turystka.