czwartek, 6 stycznia 2011

K-2011, czyli Miejska Turystka znowu nadaje.,

6 stycznia czwartek
No i proszę, ani się człowiek nie obejrzał jak się o rok postarzał. Kładł się spać mając te trzydzieści ... lat, a wstał o rok starszy i z czego to się cieszyć? Zaczęłam pisać, znowu ponieważ, po pierwsze - przedłużono blogowanie w ''Naszym Olsztyniaku", a po drugie - zarzucono mi dezercję, a to chyba jest karalne? No, tak ale czas na temat, a tematem tego postu jest to, co mnie dobija i chyba nie jestem w tym odosobniona, a mianowicie sytuacja na chodnikach.
Im więcej chodzę, tym bardziej trafia szlak i jasna cholera. Zamiast zbić lód, wtedy, gdy byłoby to możliwe, zasypuje się go kolejnymi tonami soli i piasku. Skutek? Brak miękkiej soli w sklepach. Efekt? Zniszczone buty i połamane kończyny na nierównościach. Nie wspomnę już o tym, co wieszają przechodnie na zarządcach chodników. Sól to jeszcze można zastąpić, na przykład tymiankiem nawet podobno zdrowszy, ale gips? No bo i czym, tekturą? Dobrze mi ironizować, ale ludzie starsi albo mamy (czy też babcie), pchające wózek z maleństwem to dopiero mają problem.
Pozdrawiam wszystkich. Miejska Turystka.

1 komentarz:

  1. Co za miłe zaskoczenie na początku roku ;). Tak sobie po cichu myślę, że tymi słowami o dezercji wszedłem Ci trochę na ambicję ;). Ale dość schlebiania sobie - ja raczej więcej jeżdżę niż chodzę (lenistwo to straszna rzecz), ale też widzę co się dzieje na chodnikach i jeśli już poruszam się gdzieś pieszo, to zimą staram się nigdy nie trzymać rąk w kieszeniach ;).
    Ale teraz przyszła odwilż, wszystko zaczyna płynąć, a i krajobraz ze śnieżnobiałego zaczyna zmieniać się w brudno-piaskowo-szary... zdecydowanie wolę śnieg i mróz ;).
    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń