poniedziałek, 27 września 2010

Dobra rada - nie pchaj palca między drzwi, czyli pomagać, czy nie pomagać?

27 września poniedziałek
No i mamy jesień, szaro, mokro, nijako. A ja po raz kolejny przekonałam się, że lepiej być obojętnym niż pomocnym, bo można dostać po... wiadomo czym. Od paru dni moja Mama i ja, obserwowałyśmy szczeniaka biegającego luzem. Jako osoby wrażliwe ( aż za bardzo!), na potrzeby zwierząt, wezwałyśmy schronisko, by oszczędzić psiakowi okrutnej śmierci pod kołami. Gdy byli w drodze, okazało się, że psiak ma panią (?), która go wypuszcza, by sobie pobiegał. Niestety, pani ta chyba nie zauważyła, że wąski chodnik leży w bezpośrednim sąsiedztwie bardzo ruchliwej ulicy.
Skończyło się na tym, że to ja musiałam świecić oczami i na dodatek podać nazwisko jako interweniująca. Moi sąsiedzi są kompletnie obojętni i na los zwierząt i na los ludzi potrzebujących pomocy i żyją sobie spokojnie w swoich czterech ścianach, odcięci od świata. Dlaczego ja tego nie potrafię?! Muszę wtrącać swoje trzy grosze, zawsze wtedy, gdy komuś dzieje się krzywda, no, dlaczego?
Pozostawiam pod rozwagę kwestię - pomagać i dostawać po wiadomym, czy być obojętnym i żyć sobie spokojnie.

niedziela, 12 września 2010

Nie było nas był las, a co potem?

12 września niedziela
Jest piękny niedzielny poranek, aż chce się żyć dla takich poranków. Wróciłam z lasu, bo najfajniej jest w lesie właśnie rano. Słychać śpiew ptaków, można spotkać dzikie zwierzęta, oczywiście, jeśli zachowujemy się cicho i ich nie spłoszymy. Sądziłam, że jestem sama, ale okazało się, że kilku moich znajomych akurat wybrało się na grzyby. Grzybów podobno dużo, ale amatorów grzybobrania jeszcze więcej. Wszystkim polecam ranne wycieczki do lasu, zanim zapełni się on dziećmi, psami i tymi, którzy rozmawiając przez telefon komórkowy zapominają, że ich rozmowy nie muszą słuchać wszyscy. Dzików, póki co, nie widać. Może po ostatniej wywózce nie znalazły drogi powrotnej. Lubię las, lubię przyrodę, i lubię zwierzęta, domowe i dzikie. Staram się im nie szkodzić zostawiając las takim, jakim go zastałam wchodząc do niego. Niestety, sporo ludzi uważa jednak, że las to taki wielki, bezpłatny śmietnik. Przyznaję, boli mnie, gdy to widzę. Po nas choćby potop?

sobota, 11 września 2010

Smutna rocznica, czyli lubmy siebie i innych, dopóki możemy.

11 września sobota
Dzisiaj mija już dziewięć lat od wydarzeń w Stanach, od wydarzeń, które zmieniły oblicze świata. Dziewięć lat to dużo i mało jednocześnie. W tym samym roku, w tym samym miesiącu, zginęła w wypadku moja ciocia. Też minie za kilka dni dziewięć lat, już dziewięć lat. Czas mija tak szybko, że aż trudno uwierzyć jak bardzo i jak szybko się starzejemy.
Cieszę się, że mam wokół siebie ludzi mi życzliwych, do których mogę się zwrócić z problemami. Takie drobne problemy często najbardziej utrudniają życie. Doceniam to, że są ludzie, którzy nie odmawiają pomocy nawet wtedy, gdy są zajęci. Nie mogę ich nazwać przyjaciółmi, ale dobrymi znajomymi chyba jednak tak. Życzę i sobie i innym, aby nigdy nie zostali pozbawieni takich życzliwych dusz. Abyśmy nigdy nie znaleźli się na bezdusznej, nieżyczliwej pustyni ludzkiej obojętności. To byłby koniec świata, świata ludzi wrażliwych. W takich dniach, jak ten, gdy mijają rocznice przykrych zdarzeń, docenia się szczególnie takie znajomości i takich ludzi.

czwartek, 9 września 2010

Wszystko można gdy są chęci, czyli dobra wola.

9 września czwartek
Denerwują mnie ciągłe telefony w rodzaju: "Dzień dobry, Zapraszamy Panią na specjalny pokaz", albo: "Wygrała Pani....", tylko: " Musi Pani przyjść tu i ...". I kupić jakieś barachło kilka razy drożej niż to jest warte. Ostatnio torpedują także i moją komórkę. Zastanawiam się, skąd mają mój numer. Najgorsze jest to, że blokują linię, nie dając się rozłączyć. Rozumiem, że ci z telemarketingu też muszą zarobić, ale czemu moim kosztem?
Patrzę przez okno na budowę apartamentowca vis a vis. Jestem pod wrażeniem, jak ci ludzie długo pracują. Przypominają mi się filmy Barei, albo ekipa, która u nas malowała klatki, pracująca w myśl zasady: "Czy się stoi, czy się leży, swoje się należy." Z ośmiogodzinnej dniówki, pracowali może dwie i to w przypływie fali pracowitości. Ekipa z budowy, o której piszę, pracuje po kilkanaście.
Wcześnie, inna ekipa stawiała małe Tesco. Zajęło im to raptem kilka miesięcy, niesamowite, a jednak. Podziwiam ludzi, którym chce się chcieć. Dzięki nim coraz bliżej nam do drugiej Japonii.

środa, 8 września 2010

Nie chwal na wyrost, czyli weź na wstrzymanie

8 września środa
Długo nie mogłam się zebrać po ostatnim wpisie. Kiedy wreszcie mi się to udało, zdechł mi komputer, telewizor zresztą też. Od kilku dni żyję bez filmów, seriali, wiadomości tv, a jedynie z audycjami. Uświadomiłam sobie, że dawno nie słuchałam radia wieczorem, zawsze słucham wiadomości w paśmie od 7-mej do 8-mej a potem już nie. Kiedyś zastanawiałam się, jak można żyć bez telewizji. Okazało się, że można, że wiele osób tak żyje z wyboru i że nie jest to takie straszne jakby się wydawało. Wcześniej kładę się spać i wreszcie jestem wyspana, bo kiedyś wychodziłam z założenia, że najlepsze filmy są raczej późno. Co gorsza, wyszło, ze przereklamowałam. Przereklamowałam fachowca od napraw sprzętu RTV. Okazał się niesłowny i nierzetelny. Jestem raptus i nie lubię być za długo zbywana, dlatego poszłam do gościa i kawa na ławę, kiedy będzie. Miał być następnego dnia raniutko, czyli po ósmej. Po wpół do dziewiątej, zadzwoniłam i powiedziałam mu, że jeśli do tej pory nie przyszedł, to może już nie przychodzić. Mama objechała mnie, że byłam za ostra, że z fachowcami trzeba delikatnie, że on więcej nie przyjdzie. I dobrze! Fachowców jest trochę na rynku, a klientów coraz mniej, bo jest moda na plazmy. To jemu powinno zależeć na kasie, a nie mnie.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Powoli kończy się lato, niedługo skończą się wycieczki. Będę siedziała i objadała się chrupkami orzechowymi. Samej na tak długie spacery to się chodzić nie chce, nawet z kijami. Lubię spacery i chodzę, ale tylko po dwie godziny. Znów wiosną będzie problem z ciuchami. Czy tylko ja go mam? Jedno co się nie kończy i trwać będzie do końca świata i o jeden dzień dłużej, to moje staropanieństwo. Tych amantów, którzy się koło mnie kręcili, wysłałam tam, gdzie ostatnio swój telewizor i komputer. Niestety, podobają mi się ci, którzy to mnie mają tam. Cóż, cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało - naraz!Pozdrawiam!