8 lutego środa
Wychodząc wczoraj z domu poczułam na klatce zapach spalenizny, w takim molochu to raczej żaden ewenement, zwykła rzecz przypalone ziemniaki. To też nie zwróciłam na to uwagi. Wracałam do domu dwie godziny później i wchodząc po schodach poczułam całkiem silny już zapach spalenizny, ponieważ ja należę do tej mniejszości (o czym przekonałam się nieraz!), która działa sama nie czekając aż ktoś to za mnie zrobi, zaczęłam pukać do mieszkań i w końcu zadzwoniłam po straż pożarną. Przyjechali szybko, podałam wszystkie istotne szczegóły, więc wiedzieli co i gdzie. Nie wiedziałam tak do końca tylko tego, czy ktoś jest w mieszkaniu czy nie. Z trudem otworzyli podwójne drzwi i gdy to im się udało, na cały blok buchnął dym taki, że nie dało się oddychać i nic nie było widać. Strażacy kazali schować się do mieszkań i pozamykać drzwi. Ciekawość była jednak silniejsza i nie wszyscy się dostosowali. Przewietrzyli, kurczaka z piekarnika wyciągnęli i po akcji. Policja spisała protokół. Ja mam jednak w tej sprawie dwa pytania, po pierwsze czy ci, którym rozwalili drzwi mogą i czy będą się mnie czepiać za to, że wezwałam straż? A po drugie, a to już nie pytanie tylko wniosek, uważam, że strażacy powinni zarabiać najlepiej ze wszystkich służb ratunkowych. Ja wdychałam dym tylko tego dnia i do dzisiaj boli mnie gardło, oni znoszą to na co dzień. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz