18 sierpnia środa
Byłam dzisiaj z wujkiem na cmentarzu w Dywitach, na grobie Jego żony a mojej cioci. Po raz kolejny okazało się, że jakaś menda okradła grób, robiąc więcej szkód, niż strat. Nie rozumiem, po prostu głupia chyba jestem, ale nie rozumiem jak można okradać groby. Słyszałam już od paru osób, które mają groby bliskich na obu olsztyńskich cmentarzach, że też miały problemy ze złodziejami. Od pewnej starszej pani, słyszałam, że kiedyś mężczyźni idąc na cmentarz zdejmowali kapelusz, matki uczyły dzieci aby nie hałasowały, bo to miejsce jest godne szacunku. A teraz? A teraz, co niektórzy traktują nagrobki jak pisuary, ławki, a nawet bar czynny do późna. I co mówić o tych co okradają groby, by mieć na tanie wino. Nie nazwę ich hienami, bo to obelżywe dla tych zwierząt, nie wiem nawet czy można ich nazwać ludźmi, bo może to zbyt górnolotne określenie.
A teraz, coś a propos wcześniejszego postu. Zdecydowanie wolę być pieszą, niż zmotoryzowaną, a upewniłam się o tym po jeździe z Dywit na Jaroty, przez Wojska Polskiego, a potem centrum miasta. Jechaliśmy (bo nie sama, tylko z Wujem), ponad godzinę, chociaż trudno by to nazwać jazdą raczej staniem. Podobno działa w Olsztynie "zielona fala", jeśli działa, to gdzie? Z powrotem jechałam "26" -tką, nie uwierzycie, ale zajęło mi to mniej czasu, mimo, że była to już godzina szczytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz