21 grudnia środa
Złamała się noga przy moim stoliku, chciałam kupić nowy. Obdzwoniłam kilka sklepów, by usłyszeć, że nie ma ich w sklepie, trzeba je zamawiać termin realizacji po Nowym Roku. Czy chcąc kupić buty, muszę je zamawiać, odbiór po miesiącu? Dlaczego w sklepach meblowych nie ma mebli? Są tylko jakieś dyżurne w roli ekspozycji i atrapy na półce. Jestem głupia sądząc, że idąc do sklepu z meblami tam je znajdę, meble są jeszcze w fabryce. Cieszę się, że w innych sklepach jest towar do zakupu a nie do ozdoby.
środa, 21 grudnia 2011
poniedziałek, 19 grudnia 2011
Przedswiąteczne zakupy, przyjemnośc czy konieczność?
19 grudnia poniedziałek
No i zaczął się przedświąteczny tydzień, obłęd w oczach, pogoń za rybami, prezentami, czy innymi niezbędnymi duperelkami. Koszmar! Lubię Święta, jak chyba każdy, ale nie lubię tego co dzieje się w sklepach, czy nie można przy takim natłoku ludzi uruchomić dodatkowej kasy? Na dodatek gorąco w tych sklepach jak w piekle. Szkoda, że w tym roku człowiek za bardzo sobie nie odpocznie, bo będzie mało wolnego, nawet Sylwester i Nowy Rok wypadają w weekend. Życzę i Wam i sobie, aby ta gorączka zamieniła się w błogi świąteczny nastrój i aby Święta upłynęły szczęśliwie i spokojnie. Wesołych Świat!
No i zaczął się przedświąteczny tydzień, obłęd w oczach, pogoń za rybami, prezentami, czy innymi niezbędnymi duperelkami. Koszmar! Lubię Święta, jak chyba każdy, ale nie lubię tego co dzieje się w sklepach, czy nie można przy takim natłoku ludzi uruchomić dodatkowej kasy? Na dodatek gorąco w tych sklepach jak w piekle. Szkoda, że w tym roku człowiek za bardzo sobie nie odpocznie, bo będzie mało wolnego, nawet Sylwester i Nowy Rok wypadają w weekend. Życzę i Wam i sobie, aby ta gorączka zamieniła się w błogi świąteczny nastrój i aby Święta upłynęły szczęśliwie i spokojnie. Wesołych Świat!
niedziela, 11 grudnia 2011
Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień.
11 grudnia niedziela
Za dwa dni minie trzydzieści lat od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Trudno uwierzyć,że aż tyle. Kto jeszcze pamięta tamte zimy, mundurowych grzejących się na ulicach przy koksownikach, życie na kartki? Kartki na wszystko, masło, mięso cukier a nawet na buty. Kto pamięta zapach lepszego świata czyli PEWEX? Jaką ważną personą była wtedy zwykła sprzedawczyni, każdy chciał mieć z nią dobre układy, był miły, dawał czekoladki, no bo przecież ona zawsze wiedziała kiedy będzie towar i mogła coś odłożyć ''pod ladę''. Cieszę się, że minęła już era królowej zza lady, chociaż mam wrazenie, że nie wszystkie sprzedawczynie zauważyły ten fin de siecle.
Za dwa dni minie trzydzieści lat od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Trudno uwierzyć,że aż tyle. Kto jeszcze pamięta tamte zimy, mundurowych grzejących się na ulicach przy koksownikach, życie na kartki? Kartki na wszystko, masło, mięso cukier a nawet na buty. Kto pamięta zapach lepszego świata czyli PEWEX? Jaką ważną personą była wtedy zwykła sprzedawczyni, każdy chciał mieć z nią dobre układy, był miły, dawał czekoladki, no bo przecież ona zawsze wiedziała kiedy będzie towar i mogła coś odłożyć ''pod ladę''. Cieszę się, że minęła już era królowej zza lady, chociaż mam wrazenie, że nie wszystkie sprzedawczynie zauważyły ten fin de siecle.
środa, 7 grudnia 2011
Ślepota mile widziana.
7 grudnia środa
Kilka dni temu przekonałam się na własnej skórze, że nieznajomość prawa szkodzi. Idąc do polikliniki zauważyłam samochód zaparkowany w poprzek chodnika, stojący trzema kołami na trawniku prawie na plocie, w tym samym miejscu stał jeszcze bus, przejścia bylo tyle, co kot napłakał. Akurat w okolicy spacerował patrol pieszy policji, więc zatrzymałam ich pytając czy to jest normalne, jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam, że jak najbardziej, co gorsza mogę być oskarżona o niesłuszne zawiadamianie organów ścigania, czy coś podobnego. Dodam, iż w między czasie bus odjechał, a samochód dziwnie (jak dla mnie!), parkujący należał do inwalidy. Okazuje, się że widząc źle zaparkowany samochód lepiej jest zejść na ulicę omijając go i udając, że wszystko jest w porządku, niż próbować coś z tym zrobić. Ja na przyszłość zapadnę chyba na swego rodzaju znieczulicę, cokolwiek będzie się działo, nic nie widziałam, nic nie słyszałam, tak po prostu jest bezpieczniej. Pozdrawiam.
Kilka dni temu przekonałam się na własnej skórze, że nieznajomość prawa szkodzi. Idąc do polikliniki zauważyłam samochód zaparkowany w poprzek chodnika, stojący trzema kołami na trawniku prawie na plocie, w tym samym miejscu stał jeszcze bus, przejścia bylo tyle, co kot napłakał. Akurat w okolicy spacerował patrol pieszy policji, więc zatrzymałam ich pytając czy to jest normalne, jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam, że jak najbardziej, co gorsza mogę być oskarżona o niesłuszne zawiadamianie organów ścigania, czy coś podobnego. Dodam, iż w między czasie bus odjechał, a samochód dziwnie (jak dla mnie!), parkujący należał do inwalidy. Okazuje, się że widząc źle zaparkowany samochód lepiej jest zejść na ulicę omijając go i udając, że wszystko jest w porządku, niż próbować coś z tym zrobić. Ja na przyszłość zapadnę chyba na swego rodzaju znieczulicę, cokolwiek będzie się działo, nic nie widziałam, nic nie słyszałam, tak po prostu jest bezpieczniej. Pozdrawiam.
sobota, 22 października 2011
Jesień.
22 października sobota
''Jesień już, już palą chwasty w sadach'', co raz częściej słyszę w duszy te słowa. Muszę przyznać, że ''Małgośka'' to jedna z moich ulubionych piosenek. Zrobiło się chłodniej, ciemniej, na szczęście nie mniej kolorowo. Póki co, pogoda nam dopisuje i oby tak dalej. Gdy tak sobie patrzę przez okno w wolnej chwili, przyszedł mi do głowy taki oto wierszyk:
Październik deszczem moczy,
wiatrem zacina w oczy,
okropna ta jesień szara
popsuć humor nam się stara.
Oby nie! Tego życzę sobie i wszystkim Czytelnikom.
''Jesień już, już palą chwasty w sadach'', co raz częściej słyszę w duszy te słowa. Muszę przyznać, że ''Małgośka'' to jedna z moich ulubionych piosenek. Zrobiło się chłodniej, ciemniej, na szczęście nie mniej kolorowo. Póki co, pogoda nam dopisuje i oby tak dalej. Gdy tak sobie patrzę przez okno w wolnej chwili, przyszedł mi do głowy taki oto wierszyk:
Październik deszczem moczy,
wiatrem zacina w oczy,
okropna ta jesień szara
popsuć humor nam się stara.
Oby nie! Tego życzę sobie i wszystkim Czytelnikom.
niedziela, 16 października 2011
Ekologia, eco co?
16 październik niedziela
Mamy teraz boom proekologiczny, tylko że nie do końca zostaliśmy przygotowani do takiego stylu życia. Zwykłemu zjadaczowi chleba ekologia kojarzy się z drożyzną i utrudnieniami na co dzień. Prosty przykład, zwykle reklamówki do pakowania zakupów, dawniej bezpłatne, obecnie trzeba za nie płacić, chociaż nic się w nich nie zmieniło, pozostały dokładnie takie same jak przedtem. A co zrobić ze starym sprzętem RTV, czy AGD? Albo płytami CD? Zwłaszcza gdy nie planuje się zakupu nowych, sklep nie przyjmuje ich w takim układzie, wyrzucić nie ma gdzie, a więc co? Zawsze można wyrzucić to do lasu, który przyjmie śmieci w milczeniu, tylko czy to jest ekologia? Podobnych przykładów można by było przytoczyć więcej. Chcemy dotrzymać kroku ekologicznego krajom, w których z ekologią żyje się na co dzień, ale kraje te do takiego stylu życia przygotowały się solidnie od podstaw, a nie od środka jak u nas. Z pewnością takie podejście do ekologii nie przysporzy mi zwolenników, ale po pierwsze, mam prawo do własnego zdania, a po drugie, nie znaczy to wcale, że ja nie stosuję się do zasad ekologii. pozdrawiam.
Mamy teraz boom proekologiczny, tylko że nie do końca zostaliśmy przygotowani do takiego stylu życia. Zwykłemu zjadaczowi chleba ekologia kojarzy się z drożyzną i utrudnieniami na co dzień. Prosty przykład, zwykle reklamówki do pakowania zakupów, dawniej bezpłatne, obecnie trzeba za nie płacić, chociaż nic się w nich nie zmieniło, pozostały dokładnie takie same jak przedtem. A co zrobić ze starym sprzętem RTV, czy AGD? Albo płytami CD? Zwłaszcza gdy nie planuje się zakupu nowych, sklep nie przyjmuje ich w takim układzie, wyrzucić nie ma gdzie, a więc co? Zawsze można wyrzucić to do lasu, który przyjmie śmieci w milczeniu, tylko czy to jest ekologia? Podobnych przykładów można by było przytoczyć więcej. Chcemy dotrzymać kroku ekologicznego krajom, w których z ekologią żyje się na co dzień, ale kraje te do takiego stylu życia przygotowały się solidnie od podstaw, a nie od środka jak u nas. Z pewnością takie podejście do ekologii nie przysporzy mi zwolenników, ale po pierwsze, mam prawo do własnego zdania, a po drugie, nie znaczy to wcale, że ja nie stosuję się do zasad ekologii. pozdrawiam.
poniedziałek, 19 września 2011
Przegląd tygodnia.
19 września poniedziałek
Minął kolejny tydzień mojego życia, mało fajny niestety. Dowiedziałam się o śmierci kilku osób, które znałam, zaliczyłam pogrzeb szesnastolatki, która zginęła w wypadku przez głupotę kierowcy i własną trochę też, widziałam pogrzeb młodego policjanta z mojego osiedla, którego tajemnicza śmierć podgrzała nastroje i zaczyna obrastać legendą. Trudny to był tydzień, mam nadzieję, że ten, który właśnie się zaczął będzie lepszy, a przynajmniej nie gorszy. To tyle, jeśli chodzi o przegląd tygodnia, teraz coś na poprawę nastroju, rozmawiałam rano ze znajomą z pracy o śpieszących się zegarkach ( moje wszystkie są ustawione kilka minut do przodu, bo jeśli korzysta się z usług MPK, to tak jest pewniej!), a potem znalazłam dowcip na ten temat w Gazecie Olsztyńskiej,
rozmawiają dwie kobiety, jak można przypuszczać, blondynki:
- Gdzie masz swój zegarek?
- Tak się śpieszył, że z pewnością jest już w domu.
Pozdrawiam, życząc Wam ( i sobie również ), dobrego tygodnia, Miejska Turystka.
Minął kolejny tydzień mojego życia, mało fajny niestety. Dowiedziałam się o śmierci kilku osób, które znałam, zaliczyłam pogrzeb szesnastolatki, która zginęła w wypadku przez głupotę kierowcy i własną trochę też, widziałam pogrzeb młodego policjanta z mojego osiedla, którego tajemnicza śmierć podgrzała nastroje i zaczyna obrastać legendą. Trudny to był tydzień, mam nadzieję, że ten, który właśnie się zaczął będzie lepszy, a przynajmniej nie gorszy. To tyle, jeśli chodzi o przegląd tygodnia, teraz coś na poprawę nastroju, rozmawiałam rano ze znajomą z pracy o śpieszących się zegarkach ( moje wszystkie są ustawione kilka minut do przodu, bo jeśli korzysta się z usług MPK, to tak jest pewniej!), a potem znalazłam dowcip na ten temat w Gazecie Olsztyńskiej,
rozmawiają dwie kobiety, jak można przypuszczać, blondynki:
- Gdzie masz swój zegarek?
- Tak się śpieszył, że z pewnością jest już w domu.
Pozdrawiam, życząc Wam ( i sobie również ), dobrego tygodnia, Miejska Turystka.
niedziela, 11 września 2011
Dekada, która zmieniła świat i ludzi.
11 września niedziela
Dzisiaj minęła dekada od pamiętnego września 2001 roku, który zmienił dużo w życiu wielu ludzi a na pewno zmienił postrzeganie świata. Od tamtego dnia, zaczęłam wierzyć, że wszystko może się zdarzyć naprawdę i nie będzie to tylko wymysł szalonych filmowców. Pierwsze były filmy o możliwym ataku, potem okazało się, paru szaleńców uwierzyło iż taki plan można wcielić w życie, odbierając życie tysiącom Bogu ducha winnych Amerykanów i nie tylko. Do tego momentu wielu uważało samoloty za najbezpieczniejszy transport, ale teraz chyba wielu zmieniło zdanie. Moja rodzina najadła się tylko strachu o tych, którzy wtedy byli w USA, na szczęście skończyło się tylko na strachu, bo wiele rodzin na zawsze straciło swoich bliskich. Chciałabym wierzyć, że podobne zdarzenia już nigdy nie będą miały miejsca, ale tak naprawdę nie jestem o tym przekonana. Boję się, że znów nie znamy ani dnia, ani miejsca.
Dzisiaj minęła dekada od pamiętnego września 2001 roku, który zmienił dużo w życiu wielu ludzi a na pewno zmienił postrzeganie świata. Od tamtego dnia, zaczęłam wierzyć, że wszystko może się zdarzyć naprawdę i nie będzie to tylko wymysł szalonych filmowców. Pierwsze były filmy o możliwym ataku, potem okazało się, paru szaleńców uwierzyło iż taki plan można wcielić w życie, odbierając życie tysiącom Bogu ducha winnych Amerykanów i nie tylko. Do tego momentu wielu uważało samoloty za najbezpieczniejszy transport, ale teraz chyba wielu zmieniło zdanie. Moja rodzina najadła się tylko strachu o tych, którzy wtedy byli w USA, na szczęście skończyło się tylko na strachu, bo wiele rodzin na zawsze straciło swoich bliskich. Chciałabym wierzyć, że podobne zdarzenia już nigdy nie będą miały miejsca, ale tak naprawdę nie jestem o tym przekonana. Boję się, że znów nie znamy ani dnia, ani miejsca.
wtorek, 9 sierpnia 2011
Nowy sposób zatrudniania.
9 sierpnia wtorek
Byłam dzisiaj na rozmowie kwalifikacyjnej i zaproponowano mi miesięczne szkolenie, tyle, że bezpłatne. Ciekawa rzecz - pracuj miesiąc za darmo, a potem może cię zatrudnią, może, bo może też okazać się, że nauczyłaś się niewystarczająco i cię nie zatrudnią w ogóle. Dziękuję, nie skorzystam, mogę pracować za najniższą krajową, ale za darmo - nie! Zastanawiam się, czy podobne praktyki są zgodne z prawem pracy? Jeśli jest ktoś, kto przeczytał mój post i zna odpowiedź, proszę o wypowiedź. Pozdrawiam.
Byłam dzisiaj na rozmowie kwalifikacyjnej i zaproponowano mi miesięczne szkolenie, tyle, że bezpłatne. Ciekawa rzecz - pracuj miesiąc za darmo, a potem może cię zatrudnią, może, bo może też okazać się, że nauczyłaś się niewystarczająco i cię nie zatrudnią w ogóle. Dziękuję, nie skorzystam, mogę pracować za najniższą krajową, ale za darmo - nie! Zastanawiam się, czy podobne praktyki są zgodne z prawem pracy? Jeśli jest ktoś, kto przeczytał mój post i zna odpowiedź, proszę o wypowiedź. Pozdrawiam.
sobota, 16 lipca 2011
Zabawa w policjantów i złodzieja.
16 lipca sobota
Mieszkam w wieżowcu, co łatwo było się domyśleć po moich poprzednich postach, ale nie chodzi tu o mój adres tylko o sąsiadów. Nie, nie mogę narzekać, moi bliscy sąsiedzi są w porządku nawet bardzo w porządku, ale mamy problem z sąsiadem z dołu, jest złodziejem, żyjącym z tego, co inni trzymają w piwnicy, a że dawno nie było u nas kradzieży, są to różne rzeczy, czasami nawet wartościowe. Jeden z moich sąsiadów jest, nota bene, policjantem i on wraz z innymi sąsiadami przyczynił się do złapania delikwenta, ale ze względu na tzw. niską szkodliwość czynu(?), on chodzi wolno i jak się okazuje, znowu działa, czego doświadczyła moja piwnica. Przeliczył się, bo stały w niej tylko puste kartony. Wracając do sedna, podziwiam wytrwałość policjantów, że chce im się łapać takich, jak wyżej wspomniany, a sąd wypuszcza ich na wolność, tak więc cała ich praca psu na budę. A co ma do tego pies? Przydał by się jakiś dobry stróż, który jest nie przekupny i ma do obrony garnitur ostrych jak brzytwa zębów. Może to byłby najlepszy sposób na sąsiada - złodzieja. A swoją drogą, teraz widzę, jak mało wdzięczna jest praca policjanta, chociaż ludzie, którym pomagają codziennie, na pewno są im wdzięczni i darzą policję szacunkiem. Ja należę do tych, którzy policji ufają i ją szanują.
Mieszkam w wieżowcu, co łatwo było się domyśleć po moich poprzednich postach, ale nie chodzi tu o mój adres tylko o sąsiadów. Nie, nie mogę narzekać, moi bliscy sąsiedzi są w porządku nawet bardzo w porządku, ale mamy problem z sąsiadem z dołu, jest złodziejem, żyjącym z tego, co inni trzymają w piwnicy, a że dawno nie było u nas kradzieży, są to różne rzeczy, czasami nawet wartościowe. Jeden z moich sąsiadów jest, nota bene, policjantem i on wraz z innymi sąsiadami przyczynił się do złapania delikwenta, ale ze względu na tzw. niską szkodliwość czynu(?), on chodzi wolno i jak się okazuje, znowu działa, czego doświadczyła moja piwnica. Przeliczył się, bo stały w niej tylko puste kartony. Wracając do sedna, podziwiam wytrwałość policjantów, że chce im się łapać takich, jak wyżej wspomniany, a sąd wypuszcza ich na wolność, tak więc cała ich praca psu na budę. A co ma do tego pies? Przydał by się jakiś dobry stróż, który jest nie przekupny i ma do obrony garnitur ostrych jak brzytwa zębów. Może to byłby najlepszy sposób na sąsiada - złodzieja. A swoją drogą, teraz widzę, jak mało wdzięczna jest praca policjanta, chociaż ludzie, którym pomagają codziennie, na pewno są im wdzięczni i darzą policję szacunkiem. Ja należę do tych, którzy policji ufają i ją szanują.
niedziela, 10 lipca 2011
Nocne imprezy to super pomysł.
11 lipca poniedziałek
To był naprawdę znakomity pomysł, by zorganizować nocne wyścigi samochodowe. Trzeba pogratulować organizatorom zwłaszcza doskonałego nagłośnienia, leżałam sobie w łóżeczku, a miałam wrażenie, żę siedzę na środku Lubelskiej, tak doskonale wszystko słyszałam. Ba, wyraźnie słychać było nie tylko muzykę, ale nawet "palenie gumy". Następnym razem proponuję zorganizowanie imprezy na lotnisku, bo tam jest dłuższy pas do sprawdzenia możliwości auta, chociaż będzie mi przykro, że nie mogę uczestniczyć, tak jak w tym roku.
To był naprawdę znakomity pomysł, by zorganizować nocne wyścigi samochodowe. Trzeba pogratulować organizatorom zwłaszcza doskonałego nagłośnienia, leżałam sobie w łóżeczku, a miałam wrażenie, żę siedzę na środku Lubelskiej, tak doskonale wszystko słyszałam. Ba, wyraźnie słychać było nie tylko muzykę, ale nawet "palenie gumy". Następnym razem proponuję zorganizowanie imprezy na lotnisku, bo tam jest dłuższy pas do sprawdzenia możliwości auta, chociaż będzie mi przykro, że nie mogę uczestniczyć, tak jak w tym roku.
poniedziałek, 4 lipca 2011
Czy Murzyn zawsze jest czarny?
4 lipca poniedziałek
Czy zastanawiał się ktoś, jak wygląda Murzyn? Tak, to bardzo głupie pytanie, wiadomo przecież, że Murzyn jest czarny. Otóż nie zawsze, bo nie chodzi mi o kogoś o ciemnej karnacji, tylko o współczesnego murzyna - wyrobnika, a on nie musi być czarny, może być całkiem biały. Spójrzmy na mnie, jestem biała od stóp do głów, a mimo to zostałam murzynką. Nie jest to ani żart, ani żadna głupota, co gorsza wierzę, że podobnych, białych murzynów jest całkiem sporo. Przechodząc do meritum, kilka miesięcy temu otrzymałam status osoby niepełnosprawnej, tylko częściowo i tylko ruchowo. Miałam nadzieję, że dzięki temu łatwiej znajdę pracę, bo podobno są dofinansowania dla pracodawców zatrudniających takie osoby. Przyznaję, otrzymałam oferty, słownie: dwie. Jedną, o której nie warto nawet wspominać, żadnych konkretów, a konkretnie to zupełnie inna umowa, inne warunki finansowe, inne godziny pracy niż to było mówione na wstępie i nic pewnego. Pewne jest jednak to, że ja idąc podpisać umowę o pracę, chcę znać konkrety, zwłaszcza jeśli mam tego kogoś traktować poważnie, a chyba chcę. Druga, którą potraktowałam poważnie, okazała się nie do końca trafiona, bo okazało się, że miejsce gdzie miałabym pracować jest nieskomunikowane z resztą miasta. Praca miała być w późnych godzinach nocnych i często w weekendy, a wtedy nic tam nie jeździ i musiałabym część swojej wypłaty (najniższa krajowa), przeznaczyć na przejazdy taksówkami, albo umierać ze strachu idąc po tym odludziu, albo wręcz - zadupiu. Pomijam, że do obu tych prac wystarczy wyłącznie sprawna obsługa urządzeń sprzątających, typu mop, odkurzacz, ewentualnie - miotła. Posiadam tą umiejętność, chociaż może nie w stopniu biegłym, że są to oferty znacznie poniżej moich kwalifikacji, czy wykształcenia. Zastanawiam się, po co zmarnowałam cztery lata na naukę w liceum, zakończoną maturą, a potem jeszcze ukończyłam kilka kursów doszkalających, mogłam równie dobrze wybrać zawodówkę, przynajmnie miałabym konkretny zawód i co najmniej kilkanaście lat wypracowanych do emerytury, najlepiej powiedzmy, fryzjerską. A tak zostałam murzynką, chociaż wolałabym być niewolnicą, bo ją przynajmniej utrzymuje pan i władca, a murzynka jest zdana na siebie.
Czy zastanawiał się ktoś, jak wygląda Murzyn? Tak, to bardzo głupie pytanie, wiadomo przecież, że Murzyn jest czarny. Otóż nie zawsze, bo nie chodzi mi o kogoś o ciemnej karnacji, tylko o współczesnego murzyna - wyrobnika, a on nie musi być czarny, może być całkiem biały. Spójrzmy na mnie, jestem biała od stóp do głów, a mimo to zostałam murzynką. Nie jest to ani żart, ani żadna głupota, co gorsza wierzę, że podobnych, białych murzynów jest całkiem sporo. Przechodząc do meritum, kilka miesięcy temu otrzymałam status osoby niepełnosprawnej, tylko częściowo i tylko ruchowo. Miałam nadzieję, że dzięki temu łatwiej znajdę pracę, bo podobno są dofinansowania dla pracodawców zatrudniających takie osoby. Przyznaję, otrzymałam oferty, słownie: dwie. Jedną, o której nie warto nawet wspominać, żadnych konkretów, a konkretnie to zupełnie inna umowa, inne warunki finansowe, inne godziny pracy niż to było mówione na wstępie i nic pewnego. Pewne jest jednak to, że ja idąc podpisać umowę o pracę, chcę znać konkrety, zwłaszcza jeśli mam tego kogoś traktować poważnie, a chyba chcę. Druga, którą potraktowałam poważnie, okazała się nie do końca trafiona, bo okazało się, że miejsce gdzie miałabym pracować jest nieskomunikowane z resztą miasta. Praca miała być w późnych godzinach nocnych i często w weekendy, a wtedy nic tam nie jeździ i musiałabym część swojej wypłaty (najniższa krajowa), przeznaczyć na przejazdy taksówkami, albo umierać ze strachu idąc po tym odludziu, albo wręcz - zadupiu. Pomijam, że do obu tych prac wystarczy wyłącznie sprawna obsługa urządzeń sprzątających, typu mop, odkurzacz, ewentualnie - miotła. Posiadam tą umiejętność, chociaż może nie w stopniu biegłym, że są to oferty znacznie poniżej moich kwalifikacji, czy wykształcenia. Zastanawiam się, po co zmarnowałam cztery lata na naukę w liceum, zakończoną maturą, a potem jeszcze ukończyłam kilka kursów doszkalających, mogłam równie dobrze wybrać zawodówkę, przynajmnie miałabym konkretny zawód i co najmniej kilkanaście lat wypracowanych do emerytury, najlepiej powiedzmy, fryzjerską. A tak zostałam murzynką, chociaż wolałabym być niewolnicą, bo ją przynajmniej utrzymuje pan i władca, a murzynka jest zdana na siebie.
czwartek, 30 czerwca 2011
W zdrowym ciele zdrowy duch.
30 czerwca czwartek
No, to dogodzili nam radni, nie powiem, bilet w Olsztynie ma kosztować prawie trzy złote, a u kierowcy nawet ponad, jeszcze trochę i taniej wyjdzie przesiąść do taksówki. Dziwne, podobno autobusy miały odkorkować miasto, nie sądzę jednak aby taka polityka temu sprzyjała. Emeryci, czy renciści też dostali po kieszeni, ich bilet ma kosztować prawie złoty pięćdziesiąt, jedna z partii ma zwyczaj porównywać ceny do produktów spożywczych, które można za tą cenę kupić. Zastanówmy się, co można kupić za trzy złote? Chleb i coś do niego, albo niecałe pół kilo czereśni, albo coś innego, a za połowę tej ceny? Pół chleba i parę deko czereśni, albo ... naprawdę niewiele i dużo jednocześnie, bo olsztynianie nie są bogaci, niestety. Dzięki radnym będzie się za to im zdrowo żyło, bo część z nich zacznie chodzić pieszo, a jak wiadomo- ruch to ponoć samo zdrowie.
No, to dogodzili nam radni, nie powiem, bilet w Olsztynie ma kosztować prawie trzy złote, a u kierowcy nawet ponad, jeszcze trochę i taniej wyjdzie przesiąść do taksówki. Dziwne, podobno autobusy miały odkorkować miasto, nie sądzę jednak aby taka polityka temu sprzyjała. Emeryci, czy renciści też dostali po kieszeni, ich bilet ma kosztować prawie złoty pięćdziesiąt, jedna z partii ma zwyczaj porównywać ceny do produktów spożywczych, które można za tą cenę kupić. Zastanówmy się, co można kupić za trzy złote? Chleb i coś do niego, albo niecałe pół kilo czereśni, albo coś innego, a za połowę tej ceny? Pół chleba i parę deko czereśni, albo ... naprawdę niewiele i dużo jednocześnie, bo olsztynianie nie są bogaci, niestety. Dzięki radnym będzie się za to im zdrowo żyło, bo część z nich zacznie chodzić pieszo, a jak wiadomo- ruch to ponoć samo zdrowie.
niedziela, 26 czerwca 2011
Bezbronne ofiary super wakacji.
26 czerwca niedziela
Zaczęły się wakacje i to niestety widać na ulicach i nie mam tu na myśli wałęsających się dzieciaków, tylko biedne, bezbronne ofiary ludzkich wyjazdów. Jedna taka ofiara błąka się pod moimi oknami, jest to piękny, ciemno-bury kot z białymi łapkami. Chciałam powiadomić o nim schronisko i w ten sposób uratować mu życie, ale dzisiaj go nie widzę, więc może jest już za późno. Dlaczego ludzie nie myślą o uczuciach tych wyrzuconych znienacka zwierząt, które jednego dnia są kochane i mają dom, a innego lądują na ulicy? One nie rozumieją co się stało, że zaczęły się wakacje i wakacyjne wyjazdy, one po prostu stały się zbędne dla kogoś, kogo ja nie umiem nawet nazwać człowiekiem, bo człowiek brzmi zbyt dumnie i godnie. Zastanawiam się ile takich ofiar, jak ten kot zapłaci życiem za czyjeś super wakacje, którymi potem będzie się można chwalić przed kolegami w szkole. A po wakacjach zawsze można zaadoptować kolejnego zwierzaka, przynajmniej do następnych ferii.
Zaczęły się wakacje i to niestety widać na ulicach i nie mam tu na myśli wałęsających się dzieciaków, tylko biedne, bezbronne ofiary ludzkich wyjazdów. Jedna taka ofiara błąka się pod moimi oknami, jest to piękny, ciemno-bury kot z białymi łapkami. Chciałam powiadomić o nim schronisko i w ten sposób uratować mu życie, ale dzisiaj go nie widzę, więc może jest już za późno. Dlaczego ludzie nie myślą o uczuciach tych wyrzuconych znienacka zwierząt, które jednego dnia są kochane i mają dom, a innego lądują na ulicy? One nie rozumieją co się stało, że zaczęły się wakacje i wakacyjne wyjazdy, one po prostu stały się zbędne dla kogoś, kogo ja nie umiem nawet nazwać człowiekiem, bo człowiek brzmi zbyt dumnie i godnie. Zastanawiam się ile takich ofiar, jak ten kot zapłaci życiem za czyjeś super wakacje, którymi potem będzie się można chwalić przed kolegami w szkole. A po wakacjach zawsze można zaadoptować kolejnego zwierzaka, przynajmniej do następnych ferii.
sobota, 25 czerwca 2011
Monarcha to ma ciężki żywot.
25 czerwca sobota
Kilka dni temu oglądałam film o brytyjskiej monarchini i powiem szczerze, nie chciałabym być w jej skórze. Zaczynałam oglądać z innymi uczuciami, a z innymi skończyłam. Film był wspaniały, przynajmniej moim zdaniem, wiele wyjaśnił i wiele uświadomił takim laikom jak ja. Każda dziewczynka w dzieciństwie marzy o tym, by być księżniczką, na szczęście potem im przechodzi. Po obejrzeniu tego filmu, cieszę się, że nie wszystkie marzenia się spełniają.
Kilka dni temu oglądałam film o brytyjskiej monarchini i powiem szczerze, nie chciałabym być w jej skórze. Zaczynałam oglądać z innymi uczuciami, a z innymi skończyłam. Film był wspaniały, przynajmniej moim zdaniem, wiele wyjaśnił i wiele uświadomił takim laikom jak ja. Każda dziewczynka w dzieciństwie marzy o tym, by być księżniczką, na szczęście potem im przechodzi. Po obejrzeniu tego filmu, cieszę się, że nie wszystkie marzenia się spełniają.
wtorek, 21 czerwca 2011
Relikty minionej epoki.
21 czerwca wtorek
Myliłby się ktoś, kto sądzi, że
21 czerwca wtorek
Myliłby się ktoś, kto sądzi,że PRL opuścił nas na dobre. Okazuje się, że najpowszechniejszy relikt minionej epoki - kobieta, a właściwie królowa za ladą nadal istnieje. Konkrety: chciałam wczoraj wykupić recepty Rodziców w aptece na Okrzei, ogonek był całkiem spory, wiadomo każdy z receptami, albo nie do końca pewien co mu dolega, więc szło wolno. obsługiwala jedna osoba, ale widać i słychać było na zapleczu jeszcze kilka aptekarek, tyle, że bez woli pracy. Poprosiłam, aby ktoś jeszcze zajął się obsługą klientów, w rewanż€ usłyszałam mało sympatyczną, warkliwą odpowiedź, a obsługa została bez zmian. Gdy doszła moja kolej nagle okazało się, że są problemy z peselem mojej Mamy i recepta nie może być zrealizowana. Skoro tej jednej nie mogłam tam wykupić pozostałych leków też nie wykupiłam, (a miałam bardzo drogie, więc nie wiem, czy było warto stwarzać problemy), poszłam do sąsiedniej apteki i wszystko obyło się bez problemów. Moja znajoma stwierdziła, że dobrze, iż od nowego roku leki mają kosztować wszędzie tyle samo, bo apteki, które mają problem z miłą obsługą, stracą klientów, bo kto do takich pójdzie? Szkoda, żę nie myślą o tym zawczasu.
Myliłby się ktoś, kto sądzi, że
21 czerwca wtorek
Myliłby się ktoś, kto sądzi,że PRL opuścił nas na dobre. Okazuje się, że najpowszechniejszy relikt minionej epoki - kobieta, a właściwie królowa za ladą nadal istnieje. Konkrety: chciałam wczoraj wykupić recepty Rodziców w aptece na Okrzei, ogonek był całkiem spory, wiadomo każdy z receptami, albo nie do końca pewien co mu dolega, więc szło wolno. obsługiwala jedna osoba, ale widać i słychać było na zapleczu jeszcze kilka aptekarek, tyle, że bez woli pracy. Poprosiłam, aby ktoś jeszcze zajął się obsługą klientów, w rewanż€ usłyszałam mało sympatyczną, warkliwą odpowiedź, a obsługa została bez zmian. Gdy doszła moja kolej nagle okazało się, że są problemy z peselem mojej Mamy i recepta nie może być zrealizowana. Skoro tej jednej nie mogłam tam wykupić pozostałych leków też nie wykupiłam, (a miałam bardzo drogie, więc nie wiem, czy było warto stwarzać problemy), poszłam do sąsiedniej apteki i wszystko obyło się bez problemów. Moja znajoma stwierdziła, że dobrze, iż od nowego roku leki mają kosztować wszędzie tyle samo, bo apteki, które mają problem z miłą obsługą, stracą klientów, bo kto do takich pójdzie? Szkoda, żę nie myślą o tym zawczasu.
środa, 15 czerwca 2011
Właściwa nazwa ulicy Artyleryjskiej.
15 czerwca środa
Niesamowicie życzliwi ludzie mieszkają na ulicy Artyleryjskiej w Olsztynie. Dzisiaj musiałam znaleźć DIK, który mieści się na wyżej wspomnianej ulicy pod numerem 34. Oznakowanie budynków przy tej ulicy to sen pijanego geodety, tyle, że na jawie. Znalezienie numeru trzydzieści cztery zajęło mi sporo czasu, ale poznałam bardzo życzliwych ludzi, którzy przyłączyli się do moich poszukiwań, a inni których spotkałam po raz kolejny pytali, czy znalazłam ten adres. Nie sądziłam, że obcy mi ludzie wykażą się taką życzliwością i chęcią pomocy. Jak zobaczyłam artyleryjskie kretowisko, pomyślałam sobie, że nie chciałabym tam mieszkać, ale potem zmieniłam zdanie, bo miałabym fajnych sąsiadów. Pozdrawiam poszukiwaczy i czytelników.
Niesamowicie życzliwi ludzie mieszkają na ulicy Artyleryjskiej w Olsztynie. Dzisiaj musiałam znaleźć DIK, który mieści się na wyżej wspomnianej ulicy pod numerem 34. Oznakowanie budynków przy tej ulicy to sen pijanego geodety, tyle, że na jawie. Znalezienie numeru trzydzieści cztery zajęło mi sporo czasu, ale poznałam bardzo życzliwych ludzi, którzy przyłączyli się do moich poszukiwań, a inni których spotkałam po raz kolejny pytali, czy znalazłam ten adres. Nie sądziłam, że obcy mi ludzie wykażą się taką życzliwością i chęcią pomocy. Jak zobaczyłam artyleryjskie kretowisko, pomyślałam sobie, że nie chciałabym tam mieszkać, ale potem zmieniłam zdanie, bo miałabym fajnych sąsiadów. Pozdrawiam poszukiwaczy i czytelników.
środa, 8 czerwca 2011
Post kontrowersyjny.
8 czerwca środa
Spotkałam wczoraj znajomą znajomej i zgadałyśmy się o kotach. Ta pani opowiedziała historię, jaka jej się przydarzyła jakiś czas temu. Otóż zauważyła jak pewna polonistka z Jarot, nalała kociętom benzynę, a że małe kotki są nieroztropne, to się napiły i dwóch z nich nie udało się uratować, przeżył tylko jeden, którym zaopiekowała się pani weterynarz. Weterynarka(?), ratowała kociaki za darmo, co jest godne pochwały i uznania. Natomiast pani nauczycielce życzę z całego serca, żeby zachorowała na raka i umierała cierpiąc tak samo jak koty, które otruła. Ktoś taki nie zasługuje na miano człowieka, bo człowiek brzmi zbyt dumnie i godnie. Nie pochwalicie mnie za to, co napisałam dzisiaj, ale wychowuję kota, który jest ofiarą ludzkiego barbarzyństwa, dlatego wszystkim, którzy z głupoty czy innych powodów znęcają się nad zwierzętami, życzę aby sami zaznali cierpienia jakie zgotowali innym.
Spotkałam wczoraj znajomą znajomej i zgadałyśmy się o kotach. Ta pani opowiedziała historię, jaka jej się przydarzyła jakiś czas temu. Otóż zauważyła jak pewna polonistka z Jarot, nalała kociętom benzynę, a że małe kotki są nieroztropne, to się napiły i dwóch z nich nie udało się uratować, przeżył tylko jeden, którym zaopiekowała się pani weterynarz. Weterynarka(?), ratowała kociaki za darmo, co jest godne pochwały i uznania. Natomiast pani nauczycielce życzę z całego serca, żeby zachorowała na raka i umierała cierpiąc tak samo jak koty, które otruła. Ktoś taki nie zasługuje na miano człowieka, bo człowiek brzmi zbyt dumnie i godnie. Nie pochwalicie mnie za to, co napisałam dzisiaj, ale wychowuję kota, który jest ofiarą ludzkiego barbarzyństwa, dlatego wszystkim, którzy z głupoty czy innych powodów znęcają się nad zwierzętami, życzę aby sami zaznali cierpienia jakie zgotowali innym.
sobota, 4 czerwca 2011
Barwny korowód w centrum miasta, czyli mała podróż do przeszłości.
4 czerwca sobota
Byłam na wycieczce z cyklu"Przewodnik czeka", poświęconej Papieskiej Pielgrzymce w Olsztynie. Widziałam portret Błogosławionego Jana Pawła II w Archikatedrze, wystawę na Zamku i wiele innych wartych obejrzenia miejsc. Idąc do Planety natknęłam się na barwny pochód bajkowych postaci i wróciłam myślami do dzieciństwa. Kiedyś były jednak ciekawsze dobranocki, bardziej barwne i nadające się do kochania, koty misie psiaki, teraz są jakieś japońskie potworki w typie pokemonów. Jak to można kochać? Cieszę się jednak, że Czerwony Kapturek czy Miś Uszatek na zawsze pozostaną nieśmiertelni. Pozdrawiam.
Byłam na wycieczce z cyklu"Przewodnik czeka", poświęconej Papieskiej Pielgrzymce w Olsztynie. Widziałam portret Błogosławionego Jana Pawła II w Archikatedrze, wystawę na Zamku i wiele innych wartych obejrzenia miejsc. Idąc do Planety natknęłam się na barwny pochód bajkowych postaci i wróciłam myślami do dzieciństwa. Kiedyś były jednak ciekawsze dobranocki, bardziej barwne i nadające się do kochania, koty misie psiaki, teraz są jakieś japońskie potworki w typie pokemonów. Jak to można kochać? Cieszę się jednak, że Czerwony Kapturek czy Miś Uszatek na zawsze pozostaną nieśmiertelni. Pozdrawiam.
czwartek, 19 maja 2011
Kortowiada, czyli uwaga! Nadchodzi studencka brać.
20 maja piątek
Wczoraj zaczęła się Kortowiada i zaczął się problem nie-studentów. Miasto było sparaliżowane przez dobrą godzinę, czekanie na autobus mijało się z celem, ulica Piłsudskiego utonęła w rozbitych butelkach i zgniecionych puszkach. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że studenci, podobno elita społeczeństwa, mogą się tak zachowywać. Szłam chodnikiem, gdy któryś z idących ulicą studentów rzucił w moją stronę butelkę od piwa, która natychmiast się rozbiła prawie pod moimi nogami, podobno chciał trafić do kosza. Ucierpiały nawet świeżo posadzone w skrzynkach kwiaty. Dobrze, że te studenckie święto jest tylko raz w roku. A swoją drogą, czy ta kawalkada nie mogłaby iść wokół Kortowa, nie utrudniając nikomu poruszania się po mieście?
Wczoraj zaczęła się Kortowiada i zaczął się problem nie-studentów. Miasto było sparaliżowane przez dobrą godzinę, czekanie na autobus mijało się z celem, ulica Piłsudskiego utonęła w rozbitych butelkach i zgniecionych puszkach. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że studenci, podobno elita społeczeństwa, mogą się tak zachowywać. Szłam chodnikiem, gdy któryś z idących ulicą studentów rzucił w moją stronę butelkę od piwa, która natychmiast się rozbiła prawie pod moimi nogami, podobno chciał trafić do kosza. Ucierpiały nawet świeżo posadzone w skrzynkach kwiaty. Dobrze, że te studenckie święto jest tylko raz w roku. A swoją drogą, czy ta kawalkada nie mogłaby iść wokół Kortowa, nie utrudniając nikomu poruszania się po mieście?
wtorek, 3 maja 2011
Konstytucja a wiedza Polaków.
3 maja wtorek
No i dzisiaj znowu mamy rocznicę, 220 lat temu uchwalono Konstytucję Majową, pod wieloma względami porównywaną do Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Sejm Czteroletni za pomocą uchwały, dokonał znaczących zmian w praworządności Rzeczpospolitej. o panującym wówczas królu, Stanisławie Auguście Poniatowskim mówiono, że jest faworytem carycy Katarzyny II, tym większego znaczenia nabierała więc ta Konstytucja. Słuchałam w radiu sondy na temat wiedzy olsztyniaków o tym wydarzeniu. Ludzie ! Rzeczpospolitą rządził wówczas Poniatowski, a nie Piłsudski! Bo niestety taką odpowiedź słyszałam. Koszmar, gdzie ci ludzie byli, gdy inni uczyli się historii? Chyba na wagarach. No nie, nie powiem, ja też chodziłam do amfiteatru, zamiast do liceum, czasami, fakt. Uważam jednak, że to co miało wpływ na naszą historię powinno się wiedzieć, to jest jakaś forma patriotyzmu, nieprawdaż? Pozdrawiam.
No i dzisiaj znowu mamy rocznicę, 220 lat temu uchwalono Konstytucję Majową, pod wieloma względami porównywaną do Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Sejm Czteroletni za pomocą uchwały, dokonał znaczących zmian w praworządności Rzeczpospolitej. o panującym wówczas królu, Stanisławie Auguście Poniatowskim mówiono, że jest faworytem carycy Katarzyny II, tym większego znaczenia nabierała więc ta Konstytucja. Słuchałam w radiu sondy na temat wiedzy olsztyniaków o tym wydarzeniu. Ludzie ! Rzeczpospolitą rządził wówczas Poniatowski, a nie Piłsudski! Bo niestety taką odpowiedź słyszałam. Koszmar, gdzie ci ludzie byli, gdy inni uczyli się historii? Chyba na wagarach. No nie, nie powiem, ja też chodziłam do amfiteatru, zamiast do liceum, czasami, fakt. Uważam jednak, że to co miało wpływ na naszą historię powinno się wiedzieć, to jest jakaś forma patriotyzmu, nieprawdaż? Pozdrawiam.
wtorek, 26 kwietnia 2011
Rocznica, która lubi się powtarzać.
26 kwietnia wtorek
Święta święta i po, miło było, ale się skończyło. Dzisiaj mija ćwierć wieku od wybuchu w Czernobylu. Pamiętam, jak kilka dni po tym zdarzeniu razem z klasą szliśmy na pochód pierwszomajowy, przymusowy, niestety. Takich jak my, było wiecęj. Dopiero, gdy dzięki radiu BBC, zrobiło się głośno o wybuchu, ktoś wpadł na pomysł rozdawania dzieciom i młodzieży tzw. płynu Jugola. Okropieństwo! Czy on w ogóle coś pomógł tyle dni po fakcie? A kto to wie. Teraz kolejny wybuch, tym razem w Japonii. Ja jestem sceptykiem ,jeśli chodzi o elektrownie atomowe, uważam, że lepiej inwestować w naturalne źródła energii, może nie zdrowo dla przyrody, ale zdrowo dla ludzi. Jeśli będzie tyle awarii, to nie wróżę zdrowej przyszłości przyrodzie. Pozdrawiam.
Święta święta i po, miło było, ale się skończyło. Dzisiaj mija ćwierć wieku od wybuchu w Czernobylu. Pamiętam, jak kilka dni po tym zdarzeniu razem z klasą szliśmy na pochód pierwszomajowy, przymusowy, niestety. Takich jak my, było wiecęj. Dopiero, gdy dzięki radiu BBC, zrobiło się głośno o wybuchu, ktoś wpadł na pomysł rozdawania dzieciom i młodzieży tzw. płynu Jugola. Okropieństwo! Czy on w ogóle coś pomógł tyle dni po fakcie? A kto to wie. Teraz kolejny wybuch, tym razem w Japonii. Ja jestem sceptykiem ,jeśli chodzi o elektrownie atomowe, uważam, że lepiej inwestować w naturalne źródła energii, może nie zdrowo dla przyrody, ale zdrowo dla ludzi. Jeśli będzie tyle awarii, to nie wróżę zdrowej przyszłości przyrodzie. Pozdrawiam.
niedziela, 17 kwietnia 2011
Zielono mi.
17 kwietnia niedziela
Dzisiaj jest Niedziela Palmowa, od widoku palm sprzedawanych przed kościołami można dostać oczopląsu, są przepiękne, niektóre to istne dzieła sztuki. Lubie Wielkanoc, bo wszystko budzi się z zimowego snu, jest ciepło, zielono, cudnie, aż chce się żyć. Mam do tych Świąt szczególny sentyment także dlatego, że urodziłam się w Niedzielę Wielkanocną.
Drodzy Czytelnicy,
z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych, życzę Wam wszystkim dużo radości, ciepła ( w pogodzie i rodzinie) i wszystkiego tego, czego sami sobie chcielibyście życzyć.
Pozdrawiam, Miejska Turystka.
Dzisiaj jest Niedziela Palmowa, od widoku palm sprzedawanych przed kościołami można dostać oczopląsu, są przepiękne, niektóre to istne dzieła sztuki. Lubie Wielkanoc, bo wszystko budzi się z zimowego snu, jest ciepło, zielono, cudnie, aż chce się żyć. Mam do tych Świąt szczególny sentyment także dlatego, że urodziłam się w Niedzielę Wielkanocną.
Drodzy Czytelnicy,
z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych, życzę Wam wszystkim dużo radości, ciepła ( w pogodzie i rodzinie) i wszystkiego tego, czego sami sobie chcielibyście życzyć.
Pozdrawiam, Miejska Turystka.
sobota, 9 kwietnia 2011
Kto z nami, a kto przeciw nam? Czy to ważne?
9 kwietnia sobota
Jutro minie smutna rocznica katastrofy lotniczej. Nie zgadzam się z tym, że samolotu prezydenckiego, to był samolot rządowy, a nie wyłącznie - Prezydenta. O zmarłych należy mówić dobrze, ale mimo to uważam, że zmarły Prezydent bardzo urósł po śmierci. Nie podoba mi się to, że przypomina się wyłącznie Jego, czy Jego małżonkę, przecież tam zginęły jeszcze dziewięćdziesiąt cztery inne osoby, nie mniej ważne. Zostały dzieci, często bardzo małe, którym przyszło wychowywać się bez mamy, czy taty. Osoby mniej znane i Ich rodziny też zasługują na nasz szacunek i pamięć. Pamiętam dzień, w którym dowiedziałam się o katastrofie, to była szara sobota a ja byłam na wycieczce z Przewodnikiem i to właśnie On nam o niej powiedział. W pierwszej chwili pewnie nikt Mu nie uwierzył, bo było to tak dziwnie nie wiarygodne, potem nie działały komórki i przeleciało mi przez głowę, że to koniec świata. W pewnym sensie to był koniec świata, a na pewno koniec jakiejś epoki politycznej. Najpierw połączeni wspólnym bólem politycy, potem zaczęli się dzielić, mieszając w swoje rozgrywki ofiary i to wcale nie było przyjemne dla widowni.
Jutro minie smutna rocznica katastrofy lotniczej. Nie zgadzam się z tym, że samolotu prezydenckiego, to był samolot rządowy, a nie wyłącznie - Prezydenta. O zmarłych należy mówić dobrze, ale mimo to uważam, że zmarły Prezydent bardzo urósł po śmierci. Nie podoba mi się to, że przypomina się wyłącznie Jego, czy Jego małżonkę, przecież tam zginęły jeszcze dziewięćdziesiąt cztery inne osoby, nie mniej ważne. Zostały dzieci, często bardzo małe, którym przyszło wychowywać się bez mamy, czy taty. Osoby mniej znane i Ich rodziny też zasługują na nasz szacunek i pamięć. Pamiętam dzień, w którym dowiedziałam się o katastrofie, to była szara sobota a ja byłam na wycieczce z Przewodnikiem i to właśnie On nam o niej powiedział. W pierwszej chwili pewnie nikt Mu nie uwierzył, bo było to tak dziwnie nie wiarygodne, potem nie działały komórki i przeleciało mi przez głowę, że to koniec świata. W pewnym sensie to był koniec świata, a na pewno koniec jakiejś epoki politycznej. Najpierw połączeni wspólnym bólem politycy, potem zaczęli się dzielić, mieszając w swoje rozgrywki ofiary i to wcale nie było przyjemne dla widowni.
środa, 30 marca 2011
Onkologia temat tabu?
30 marca, środa
Jechałam wczoraj taksówką z nadmorskiej miejscowości z panią, która przyjechała na leczenie do Polikliniki. Leczy się w Elblągu, ale na dalsze leczenie została skierowana do Olsztyna, do Centrum Onkologii. To spotkanie spowodowało, że postanowiłam poruszyć temat chorób nowotworowych, temat trudny i dla wielu niewygodny. Onkologia to nowotwory, czyli potocznie - rak, efekt naszej cywilizacji, złej diety, nawyków,ścigania się z czasem, który zawsze jest szybszy. Choroby te, to coś, czego boimy się i wstydzimy się do nich przyznawać z obawy o reakcję otoczenia, ale są one, niestety coraz powszechniejsze. Co jest dziwne, na choroby nowotworowe zapadają coraz częściej zwierzęta. Podobnie jak my, oddychają skażonym chemią powietrzem i jedzą często to co i my. Nowotwory dopadły i moich znajomych i rodzinę, niektórzy przegrali, bo za późno było na leczenie, albo lekarz nie umiał postawić właściwej diagnozy. Wyszło, że jestem obciążona genetycznie, tylko co z tego? I tak niewiele mogę na to poradzić. Nie mogę przecież bez przerwy sprawdzać, czy już choruję, czy nie. Jednak coś mogę. Zaobserwowałam, że z moim znamieniem coś się dzieje. Czekałam, bo zwyczajnie, bałam się, ale przeprowadziłam sama z sobą poważną rozmowę w typie:''Może lepiej nie wiedzieć? Głupia babo, chcesz, żeby taki drobiazg zmarnował ci życie?!''Nie, więc poszłam do onkologa. Pod gabinetem spotkałam mnóstwo ludzi, głównie kobiet w przedziale wiekowym od bardzo młodych do starszych. Okazało się, że z moim znamieniem nie dzieje się nic złego, na szczęście, ale muszę je obserwować. Jedno co może cieszyć, to fakt, iż coraz częściej potrafimy jednak mówić o chorobach nowotworowych, podobnie jak i o chorobach psychicznych, jedne i drugie przestają być tematem tabu. oby tak dalej.
Jechałam wczoraj taksówką z nadmorskiej miejscowości z panią, która przyjechała na leczenie do Polikliniki. Leczy się w Elblągu, ale na dalsze leczenie została skierowana do Olsztyna, do Centrum Onkologii. To spotkanie spowodowało, że postanowiłam poruszyć temat chorób nowotworowych, temat trudny i dla wielu niewygodny. Onkologia to nowotwory, czyli potocznie - rak, efekt naszej cywilizacji, złej diety, nawyków,ścigania się z czasem, który zawsze jest szybszy. Choroby te, to coś, czego boimy się i wstydzimy się do nich przyznawać z obawy o reakcję otoczenia, ale są one, niestety coraz powszechniejsze. Co jest dziwne, na choroby nowotworowe zapadają coraz częściej zwierzęta. Podobnie jak my, oddychają skażonym chemią powietrzem i jedzą często to co i my. Nowotwory dopadły i moich znajomych i rodzinę, niektórzy przegrali, bo za późno było na leczenie, albo lekarz nie umiał postawić właściwej diagnozy. Wyszło, że jestem obciążona genetycznie, tylko co z tego? I tak niewiele mogę na to poradzić. Nie mogę przecież bez przerwy sprawdzać, czy już choruję, czy nie. Jednak coś mogę. Zaobserwowałam, że z moim znamieniem coś się dzieje. Czekałam, bo zwyczajnie, bałam się, ale przeprowadziłam sama z sobą poważną rozmowę w typie:''Może lepiej nie wiedzieć? Głupia babo, chcesz, żeby taki drobiazg zmarnował ci życie?!''Nie, więc poszłam do onkologa. Pod gabinetem spotkałam mnóstwo ludzi, głównie kobiet w przedziale wiekowym od bardzo młodych do starszych. Okazało się, że z moim znamieniem nie dzieje się nic złego, na szczęście, ale muszę je obserwować. Jedno co może cieszyć, to fakt, iż coraz częściej potrafimy jednak mówić o chorobach nowotworowych, podobnie jak i o chorobach psychicznych, jedne i drugie przestają być tematem tabu. oby tak dalej.
czwartek, 24 marca 2011
Służba publiczna
24 marca czwartek
Zastanawiam się, skąd tyle mało kulturalnych osób wzięło się w moim bloku (określiłabym ich dosadniej, ale nie wypada), wystawiają na korytarz stare meble, worki ze śmieciami i inne szpargały licząc, że ktoś, czyli na przykład dozorczyni, je posprząta. Czy są przyzwyczajeni do służby? Gdzie oni się chowali? Ja nigdy nie miałam służącej. Nauczono mnie, że każdy sam sprząta po sobie, niestety. Może dlatego dziwi mnie podobne zachowanie, zwłaszcza w dużym bloku. Pozdrawiam.
Zastanawiam się, skąd tyle mało kulturalnych osób wzięło się w moim bloku (określiłabym ich dosadniej, ale nie wypada), wystawiają na korytarz stare meble, worki ze śmieciami i inne szpargały licząc, że ktoś, czyli na przykład dozorczyni, je posprząta. Czy są przyzwyczajeni do służby? Gdzie oni się chowali? Ja nigdy nie miałam służącej. Nauczono mnie, że każdy sam sprząta po sobie, niestety. Może dlatego dziwi mnie podobne zachowanie, zwłaszcza w dużym bloku. Pozdrawiam.
sobota, 12 marca 2011
Nowe sposoby starych wyjadaczy.
12 marca sobota
Okazuje się, że jest nowy sposób naciągaczy na wyłudzanie pieniędzy, na '' sąsiadkę''. Polega on na tym, że do drzwi puka rudowłosa, dobrze ubrana kobieta i przedstawiając się jako sąsiadka z piętra poniżej, chce pożyczyć na godzinkę, trzy złote. Miała pecha, bo chociaż mieszkam w molochu i nie da się znać wszystkich, to akurat z piętra poniżej znam wszystkich, nawet z imienia i z nazwiska, bo to ''Stara Gwardia''. Słyszałam, że pukała także do innych drzwi na moim piętrze i pewnie na innych też. Zastanawiam się, ile osób nabierze się na ten tekst i czy to opłacalny numer? Pozdrawiam.
Okazuje się, że jest nowy sposób naciągaczy na wyłudzanie pieniędzy, na '' sąsiadkę''. Polega on na tym, że do drzwi puka rudowłosa, dobrze ubrana kobieta i przedstawiając się jako sąsiadka z piętra poniżej, chce pożyczyć na godzinkę, trzy złote. Miała pecha, bo chociaż mieszkam w molochu i nie da się znać wszystkich, to akurat z piętra poniżej znam wszystkich, nawet z imienia i z nazwiska, bo to ''Stara Gwardia''. Słyszałam, że pukała także do innych drzwi na moim piętrze i pewnie na innych też. Zastanawiam się, ile osób nabierze się na ten tekst i czy to opłacalny numer? Pozdrawiam.
niedziela, 6 marca 2011
Podróże po mieście
6 marca niedziela
Ostatnio dużo mówi się i pisze o kontrolerach biletów w miejskich autobusach. Jak każdy przeciętny zjadacz chleba, jeżdżę i ja liniami rodzinnego MPK. Rzadko, ale zdarza mi się spotykać panów kontrolerów i wrażenia z tych spotkań są różne, tak jak różne są charaktery i kultura osobista. Czasami trafiają się ludzie, którzy nie umieją, albo nie chcą mieć dobrych relacji z kontrolowanymi. Są opryskliwi i delikatnie mówiąc, chamscy, na szczęście tacy trafiają się rzadko i póki co nie miałam z nimi większych problemów. Zdarzało mi się tylko, że ktoś z nich oglądał mój nieszczęsny bilet z każdej strony, szukając śladów fałszerstwa, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie, bo wiedziałam, że nie można mi nic zarzucić. Jak w każdym środowisku, trafiają się ludzie różni i dodatkowe uprawnienia nic tu nie zmienią, ktoś kto umie trzymać nerwy na wodzy i ręce przy sobie, z nich skorzysta we właściwy sposób, a ktoś inny, wręcz przeciwnie.
Ostatnio dużo mówi się i pisze o kontrolerach biletów w miejskich autobusach. Jak każdy przeciętny zjadacz chleba, jeżdżę i ja liniami rodzinnego MPK. Rzadko, ale zdarza mi się spotykać panów kontrolerów i wrażenia z tych spotkań są różne, tak jak różne są charaktery i kultura osobista. Czasami trafiają się ludzie, którzy nie umieją, albo nie chcą mieć dobrych relacji z kontrolowanymi. Są opryskliwi i delikatnie mówiąc, chamscy, na szczęście tacy trafiają się rzadko i póki co nie miałam z nimi większych problemów. Zdarzało mi się tylko, że ktoś z nich oglądał mój nieszczęsny bilet z każdej strony, szukając śladów fałszerstwa, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie, bo wiedziałam, że nie można mi nic zarzucić. Jak w każdym środowisku, trafiają się ludzie różni i dodatkowe uprawnienia nic tu nie zmienią, ktoś kto umie trzymać nerwy na wodzy i ręce przy sobie, z nich skorzysta we właściwy sposób, a ktoś inny, wręcz przeciwnie.
środa, 2 marca 2011
Poczta, czyli dobre wrogiem lepszego
2 marca środa
Czytałam w gazecie lokalnej o tym, że pocztowcy chcą strajkować z powodu zamknięcia niektórych placówek. Zastanawiam się, czy ten strajk to już trwa? Poszłam wczoraj na ''swoją'' pocztę, z czterech okienek ''wpłatowych" i dwóch ''listowo-paczkowych'', czynne były dwa, o kolejce nie wspomnę. Skutek był taki, że mój list nie został wysłany wczoraj i musiał poczekać do dzisiaj. Było lepiej, ale kolejka stała, a jakże. Sądzę, że gdyby znaczek można byłoby kupić w każdym kiosku (jak było kiedyś!), albo w sklepie, jak chcą to wprowadzić, byłoby łatwiej korespondować tradycjonalistom. Przyznacie, nie zawsze i nie do każdego, można wysłać maila, czy sws-a. Uważam, że najbardziej porąbanym pomysłem było wprowadzenie wypłaty zasiłków rodzinnych przez pocztę. Wtedy o załatwieniu czegokolwiek na poczcie, nawet nie ma co marzyć. Mamuśki okupują całą powierzchnię, a słownictwo ich pozostawia wiele do życzenia.
Czytałam w gazecie lokalnej o tym, że pocztowcy chcą strajkować z powodu zamknięcia niektórych placówek. Zastanawiam się, czy ten strajk to już trwa? Poszłam wczoraj na ''swoją'' pocztę, z czterech okienek ''wpłatowych" i dwóch ''listowo-paczkowych'', czynne były dwa, o kolejce nie wspomnę. Skutek był taki, że mój list nie został wysłany wczoraj i musiał poczekać do dzisiaj. Było lepiej, ale kolejka stała, a jakże. Sądzę, że gdyby znaczek można byłoby kupić w każdym kiosku (jak było kiedyś!), albo w sklepie, jak chcą to wprowadzić, byłoby łatwiej korespondować tradycjonalistom. Przyznacie, nie zawsze i nie do każdego, można wysłać maila, czy sws-a. Uważam, że najbardziej porąbanym pomysłem było wprowadzenie wypłaty zasiłków rodzinnych przez pocztę. Wtedy o załatwieniu czegokolwiek na poczcie, nawet nie ma co marzyć. Mamuśki okupują całą powierzchnię, a słownictwo ich pozostawia wiele do życzenia.
wtorek, 1 marca 2011
Rozmowa kwalifikacyjna, czyli grunt to fajne towarzystwo.
1 marca wtorek
Byłam wczoraj na rozmowie w sprawie pracy. Było nas około dwudziestki, wśród osób czekających na swoja kolejkę była moja koleżanka z kursu. Co mnie zdziwiło, to to, że ona powiedziała mi, zdawkowe ''cześć'', ale potem stała spięta i w ogóle się nie odzywała. Jak się okazało, towarzystwo dobrało się niezgorsze i spora część z nas miała ochotę na wesołą gadkę celem rozładowania napięcia i zabicia czasu. Zastanawiam się, czy taki stres i chęć traktowania wszystkich jako potencjalnych wrogów i rywali, coś daje? Wiadomo, że pracodawca wybierze tego, kto najlepiej mu odpowiada i wzajemne zagryzanie nie ma sensu. Czy nie lepiej być po prostu miłym i wesołym dla potencjalnych konkurentów? Koleżanka opowiadała mi, że była na spotkaniu gdzie jedna z osób na rozmowie kwalifikacyjnej skupiła się na "obrabianiu" innych z kolejki, a nie na przedstawieniu tego, co ma najlepsze. Koleżanka dowiedziała się o tym od swojego przyszłego pracodawcy.
P.S.
O osobach urodzonych w niedzielę, mówi się, że są bardziej leniwe od innych, chociaż ja nie jestem, to czasami tłumaczę się datą urodzenia, gdy nie mam ochoty na coś.
Byłam wczoraj na rozmowie w sprawie pracy. Było nas około dwudziestki, wśród osób czekających na swoja kolejkę była moja koleżanka z kursu. Co mnie zdziwiło, to to, że ona powiedziała mi, zdawkowe ''cześć'', ale potem stała spięta i w ogóle się nie odzywała. Jak się okazało, towarzystwo dobrało się niezgorsze i spora część z nas miała ochotę na wesołą gadkę celem rozładowania napięcia i zabicia czasu. Zastanawiam się, czy taki stres i chęć traktowania wszystkich jako potencjalnych wrogów i rywali, coś daje? Wiadomo, że pracodawca wybierze tego, kto najlepiej mu odpowiada i wzajemne zagryzanie nie ma sensu. Czy nie lepiej być po prostu miłym i wesołym dla potencjalnych konkurentów? Koleżanka opowiadała mi, że była na spotkaniu gdzie jedna z osób na rozmowie kwalifikacyjnej skupiła się na "obrabianiu" innych z kolejki, a nie na przedstawieniu tego, co ma najlepsze. Koleżanka dowiedziała się o tym od swojego przyszłego pracodawcy.
P.S.
O osobach urodzonych w niedzielę, mówi się, że są bardziej leniwe od innych, chociaż ja nie jestem, to czasami tłumaczę się datą urodzenia, gdy nie mam ochoty na coś.
niedziela, 20 lutego 2011
Powrót z tarczą, czyli Miejska Turystka znowu nadaje
20 lutego, niedziela
No i proszę, zajęłam trzecie miejsce wśród blogerów, co prawda - ex aeguo, ale zawsze to coś. Jest to co prawda miejsce niepremiowane, ale nadesłanych blogów było tyle, że to sukces. Pewnie nie odniosłabym go bez moich hojnych znajomych i co tu kryć, rodziny. Cena sms-u była bądź co bądź wysoka. Z całego serca dziękuję wszystkim tym, którzy na mnie głosowali. WIELKIE DZIĘKi!!!
To nie wszystko czym chciałabym się z Wami podzielić. Wczoraj były urodziny naszego wielkiego astronoma i ja na nich byłam, wina ani miodu nie piłam, niestety. Uroczystości odbywały się w kilku miejscach Olsztyna, więc się nabiegałam, ale warto było. Chciałabym wyglądać tak znakomicie w wieku ponad pięciuset lat, jak Szacowny Jubilat. Za dwa lata prawie okrągły jubileusz, ciekawe jakie niespodzianki nas czekają wtedy. Pozdrawiam. Miejska Turystka
P.S.
Urodziłam się też w roku z końcówką 73, tyle że 1973, a w dodatku w Niedzielę Wielkanocną, też nieźle, prawda? W końcu wiele można wytłumaczyć taką datą urodzenia.
No i proszę, zajęłam trzecie miejsce wśród blogerów, co prawda - ex aeguo, ale zawsze to coś. Jest to co prawda miejsce niepremiowane, ale nadesłanych blogów było tyle, że to sukces. Pewnie nie odniosłabym go bez moich hojnych znajomych i co tu kryć, rodziny. Cena sms-u była bądź co bądź wysoka. Z całego serca dziękuję wszystkim tym, którzy na mnie głosowali. WIELKIE DZIĘKi!!!
To nie wszystko czym chciałabym się z Wami podzielić. Wczoraj były urodziny naszego wielkiego astronoma i ja na nich byłam, wina ani miodu nie piłam, niestety. Uroczystości odbywały się w kilku miejscach Olsztyna, więc się nabiegałam, ale warto było. Chciałabym wyglądać tak znakomicie w wieku ponad pięciuset lat, jak Szacowny Jubilat. Za dwa lata prawie okrągły jubileusz, ciekawe jakie niespodzianki nas czekają wtedy. Pozdrawiam. Miejska Turystka
P.S.
Urodziłam się też w roku z końcówką 73, tyle że 1973, a w dodatku w Niedzielę Wielkanocną, też nieźle, prawda? W końcu wiele można wytłumaczyć taką datą urodzenia.
poniedziałek, 24 stycznia 2011
Wspomnienie
24 stycznia poniedziałek
W piątek był Dzień Babci, od tego roku ten dzień będzie rocznicą śmierci mojej Babci. Tak, moja Babcia odeszła od nas w święto wszystkich babć. Odeszła, bo chociaż źle się czuła, pogotowie nie chciało przyjechać. Kiedy w końcu przyjechali po południu, było już za późno. Miała osiemdziesiąt siedem lat, ale może żyła by gdyby pomoc przyszła w porę. Zawsze mi się wydawało, że Babcia będzie wieczna, bo przeszła w życiu wiele, miała kilka zawałów serca, udar, podczas którego leżała w śpiączce. Lekarze byli pewni, że z niego nie wyjdzie, wyszła, była w pełni sprawna, nawet rozwiązywała krzyżówki, a odeszła tak niespodziewanie w Dniu Babci.
W piątek był Dzień Babci, od tego roku ten dzień będzie rocznicą śmierci mojej Babci. Tak, moja Babcia odeszła od nas w święto wszystkich babć. Odeszła, bo chociaż źle się czuła, pogotowie nie chciało przyjechać. Kiedy w końcu przyjechali po południu, było już za późno. Miała osiemdziesiąt siedem lat, ale może żyła by gdyby pomoc przyszła w porę. Zawsze mi się wydawało, że Babcia będzie wieczna, bo przeszła w życiu wiele, miała kilka zawałów serca, udar, podczas którego leżała w śpiączce. Lekarze byli pewni, że z niego nie wyjdzie, wyszła, była w pełni sprawna, nawet rozwiązywała krzyżówki, a odeszła tak niespodziewanie w Dniu Babci.
środa, 19 stycznia 2011
Smutna refleksja, czyli samo życie.
19 stycznia środa
Siedziałam sobie na kanapie i słuchałam radia, jakby nigdy nic, aż tu podają komunikat o potrąceniu dwóch osób na przejściu. Jednak z nich zginęła na miejscu, druga jest ciężko ranna. Jak słyszy się takie informacje, ciarki człowieka przechodzą i zmuszają do refleksji. Jakże często przechodząc po pasach, czuję jak kierowca ''skrobie mi marchewki'' na piętach, bojąc się że nie zdąży przejechać. W takich sytuacjach jak ta wyżej wspomniana, człowiek nie wie czy wróci do domu, nawet jeśli wyszedł tylko na chwilę. Ile z moich znajomych, bliższych, czy dalszych, zginęło lub zostało ciężko rannych w wypadkach na pasach, oczywiście z winy kierowcy. Kary, jeśli w ogóle można tu mówić o karze, biorąc pod uwagę konsekwencje ich czynów, są mało karne. Ich zachowanie i nieuzasadniony pośpiech, zmieniają czyjeś życie nieodwracalnie, niestety. Wyklepać samochód można, życia i zdrowia ludzkiego - nie. Moja refleksja, gdyby kary były surowsze i nieuchronne, może nie jeden kierowca zastanowiłby się, czy warto się śpieszyć rozjeżdżając pieszych na pasach. Miejska Turystka.
Siedziałam sobie na kanapie i słuchałam radia, jakby nigdy nic, aż tu podają komunikat o potrąceniu dwóch osób na przejściu. Jednak z nich zginęła na miejscu, druga jest ciężko ranna. Jak słyszy się takie informacje, ciarki człowieka przechodzą i zmuszają do refleksji. Jakże często przechodząc po pasach, czuję jak kierowca ''skrobie mi marchewki'' na piętach, bojąc się że nie zdąży przejechać. W takich sytuacjach jak ta wyżej wspomniana, człowiek nie wie czy wróci do domu, nawet jeśli wyszedł tylko na chwilę. Ile z moich znajomych, bliższych, czy dalszych, zginęło lub zostało ciężko rannych w wypadkach na pasach, oczywiście z winy kierowcy. Kary, jeśli w ogóle można tu mówić o karze, biorąc pod uwagę konsekwencje ich czynów, są mało karne. Ich zachowanie i nieuzasadniony pośpiech, zmieniają czyjeś życie nieodwracalnie, niestety. Wyklepać samochód można, życia i zdrowia ludzkiego - nie. Moja refleksja, gdyby kary były surowsze i nieuchronne, może nie jeden kierowca zastanowiłby się, czy warto się śpieszyć rozjeżdżając pieszych na pasach. Miejska Turystka.
poniedziałek, 17 stycznia 2011
Misz masz, czyli co z ta pogodą?
17 stycznia poniedziałek
No i proszę, była zima jesienią, jest przedwiośnie zimą. Woda z lodem stoi na chodnikach, chociaż osobiście taki zestaw wolałabym w szklance, a nie szklankę na ulicy. Przynajmniej jest ciepło.
Jak to w Polsce, co człowiek to opinia, a co dwóch, to trzy. Jedni twierdzą, że zimy już nie będzie, inni (widzowie konkurencji, jak mniemam), że styczeń zaskoczy nas jeszcze mrozem. Ja telewizji nie oglądam, nie ze względów ideowych, a dlatego, że wysiadł mi telewizor. Nie wiem, czy w ogóle warto go naprawiać i czy mnie stać na naprawę. Nie oglądam już parę miesięcy i żyję, co gorsza mam więcej czasu na inne rozrywki.
Nie mogę doczekać się zorganizowanych wycieczek z Przewodnikiem, spotkania ze znajomymi już trochę ludźmi i ciekawostek o moim mieście. Pozdrawiam.
No i proszę, była zima jesienią, jest przedwiośnie zimą. Woda z lodem stoi na chodnikach, chociaż osobiście taki zestaw wolałabym w szklance, a nie szklankę na ulicy. Przynajmniej jest ciepło.
Jak to w Polsce, co człowiek to opinia, a co dwóch, to trzy. Jedni twierdzą, że zimy już nie będzie, inni (widzowie konkurencji, jak mniemam), że styczeń zaskoczy nas jeszcze mrozem. Ja telewizji nie oglądam, nie ze względów ideowych, a dlatego, że wysiadł mi telewizor. Nie wiem, czy w ogóle warto go naprawiać i czy mnie stać na naprawę. Nie oglądam już parę miesięcy i żyję, co gorsza mam więcej czasu na inne rozrywki.
Nie mogę doczekać się zorganizowanych wycieczek z Przewodnikiem, spotkania ze znajomymi już trochę ludźmi i ciekawostek o moim mieście. Pozdrawiam.
niedziela, 9 stycznia 2011
Wielkie granie na Jurka zawołanie,czyli WOŚP znowu gra
9 stycznia niedziela
Jest koncert noworoczny z Wiednia, jest koncert styczniowy Owsiaka. O ile sam dyrygent WOŚP budzi mieszane uczucia, to jego Wielka Orkiestra tylko super pozytywne. To wspaniale, że bawiąc się samemu można przy okazji komuś pomóc, albo się przebadać. Z takiej okazji skorzystała moja Mama, która bez błagania o skierowanie i potem długiego czekania, udała się do kardiologa. Przyznam, że i mnie zdarzyło się korzystać z porady specjalisty w ramach ''Białej Niedzieli''.
I pomyśleć, że już za rok będzie dwudziestolecie WOŚP, aż trudno uwierzyć, wydaje się że tak niedawno to wszystko dopiero się rozkręcało. Szczytna idea, szczytne cele, oby jak najwięcej było muzyków, instrumentów i widzów. Kolejnych jubileuszy Szanowna Orkiestro! Miejska Turystka.
Jest koncert noworoczny z Wiednia, jest koncert styczniowy Owsiaka. O ile sam dyrygent WOŚP budzi mieszane uczucia, to jego Wielka Orkiestra tylko super pozytywne. To wspaniale, że bawiąc się samemu można przy okazji komuś pomóc, albo się przebadać. Z takiej okazji skorzystała moja Mama, która bez błagania o skierowanie i potem długiego czekania, udała się do kardiologa. Przyznam, że i mnie zdarzyło się korzystać z porady specjalisty w ramach ''Białej Niedzieli''.
I pomyśleć, że już za rok będzie dwudziestolecie WOŚP, aż trudno uwierzyć, wydaje się że tak niedawno to wszystko dopiero się rozkręcało. Szczytna idea, szczytne cele, oby jak najwięcej było muzyków, instrumentów i widzów. Kolejnych jubileuszy Szanowna Orkiestro! Miejska Turystka.
sobota, 8 stycznia 2011
Woda nade mną, woda pode mną, a wspomnie rzecz wspaniała
8 stycznia sobota
Tak, ja też wolę mróz i śnieg na chodnikach, przynajmniej miękko jest lądować, jakby co. Udało mi się dotrzeć do mojej dawnej podstawówki (wstyd przyznać ile lat upłynęło), na koncert WOŚP. Było naprawdę fajnie, komuś pomogłam, a na dodatek spotkałam koleżanki z klasy i dawną nauczycielkę chemii. Żeby nie było niejasności - z chemią lubiłyśmy się średnio, a z nauczycielką nawet bardzo.
Jedno co mnie zastanowiło, to to czy za moich szkolnych lat też było tak głośno? Przyznam szczerze, uszy trochę mnie bolały od tego wrzasku. Moje koleżanki, których dzieci chodzą do naszej starej budy, twierdzą, że my też dawałyśmy czadu. To co się dziwić następcom? Pozdrawiam.
Tak, ja też wolę mróz i śnieg na chodnikach, przynajmniej miękko jest lądować, jakby co. Udało mi się dotrzeć do mojej dawnej podstawówki (wstyd przyznać ile lat upłynęło), na koncert WOŚP. Było naprawdę fajnie, komuś pomogłam, a na dodatek spotkałam koleżanki z klasy i dawną nauczycielkę chemii. Żeby nie było niejasności - z chemią lubiłyśmy się średnio, a z nauczycielką nawet bardzo.
Jedno co mnie zastanowiło, to to czy za moich szkolnych lat też było tak głośno? Przyznam szczerze, uszy trochę mnie bolały od tego wrzasku. Moje koleżanki, których dzieci chodzą do naszej starej budy, twierdzą, że my też dawałyśmy czadu. To co się dziwić następcom? Pozdrawiam.
czwartek, 6 stycznia 2011
K-2011, czyli Miejska Turystka znowu nadaje.,
6 stycznia czwartek
No i proszę, ani się człowiek nie obejrzał jak się o rok postarzał. Kładł się spać mając te trzydzieści ... lat, a wstał o rok starszy i z czego to się cieszyć? Zaczęłam pisać, znowu ponieważ, po pierwsze - przedłużono blogowanie w ''Naszym Olsztyniaku", a po drugie - zarzucono mi dezercję, a to chyba jest karalne? No, tak ale czas na temat, a tematem tego postu jest to, co mnie dobija i chyba nie jestem w tym odosobniona, a mianowicie sytuacja na chodnikach.
Im więcej chodzę, tym bardziej trafia szlak i jasna cholera. Zamiast zbić lód, wtedy, gdy byłoby to możliwe, zasypuje się go kolejnymi tonami soli i piasku. Skutek? Brak miękkiej soli w sklepach. Efekt? Zniszczone buty i połamane kończyny na nierównościach. Nie wspomnę już o tym, co wieszają przechodnie na zarządcach chodników. Sól to jeszcze można zastąpić, na przykład tymiankiem nawet podobno zdrowszy, ale gips? No bo i czym, tekturą? Dobrze mi ironizować, ale ludzie starsi albo mamy (czy też babcie), pchające wózek z maleństwem to dopiero mają problem.
Pozdrawiam wszystkich. Miejska Turystka.
No i proszę, ani się człowiek nie obejrzał jak się o rok postarzał. Kładł się spać mając te trzydzieści ... lat, a wstał o rok starszy i z czego to się cieszyć? Zaczęłam pisać, znowu ponieważ, po pierwsze - przedłużono blogowanie w ''Naszym Olsztyniaku", a po drugie - zarzucono mi dezercję, a to chyba jest karalne? No, tak ale czas na temat, a tematem tego postu jest to, co mnie dobija i chyba nie jestem w tym odosobniona, a mianowicie sytuacja na chodnikach.
Im więcej chodzę, tym bardziej trafia szlak i jasna cholera. Zamiast zbić lód, wtedy, gdy byłoby to możliwe, zasypuje się go kolejnymi tonami soli i piasku. Skutek? Brak miękkiej soli w sklepach. Efekt? Zniszczone buty i połamane kończyny na nierównościach. Nie wspomnę już o tym, co wieszają przechodnie na zarządcach chodników. Sól to jeszcze można zastąpić, na przykład tymiankiem nawet podobno zdrowszy, ale gips? No bo i czym, tekturą? Dobrze mi ironizować, ale ludzie starsi albo mamy (czy też babcie), pchające wózek z maleństwem to dopiero mają problem.
Pozdrawiam wszystkich. Miejska Turystka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)